środa, 31 sierpnia 2011

14.

-Wstawaj, idziemy.- powiedziałam do Xsaviera. Chciałam mu pomóc, czy coś.
-Dam sobie radę- odpowiedział. Zarzucił swoją piękną, czarną grzywkę i wstał lekko stękając z bólu.
-Okej.? -zapytałam.
-Okej. Nie musisz się, aż tak mną przejmować, bo wiesz jestem już duży.- powiedział i pocałował mnie w policzek. Zachowywałam się jak suka, wredna suka. Nigdy nie potrafiłam znaleźć sobie chłopaka, zawsze byłam sama, a teraz nie mogłam się zdecydować, z którym mam być. Każdy był inny, każdy reprezentował zupełnie inny świat. Xsav był człowiekiem, zawsze się o mnie troszczył, był lekko nieśmiały i powalająco przystojny. Jas był wróżką wiosenną, albo wróżkiem.? Śmiesznie to brzmi, ale nie ważne Jas także się o mnie troszczył, był bardzo odważnym uwodzicielskim i silnym przystojniakiem. Och.. I co ja mam zrobić.?! Nie mogę tego tak zostawić.. Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos Xsaviera.
-Heloł Ziemia do Lu. Słuchasz mnie w ogóle.?
-Tak, pewnie, że tak.- skłamałam 
-Mhm.. to co powiedziałem.?- zapytał z uśmiechem
-Eee.. dobra nie słuchałam. Przepraszam.- powiedziałam i objęłam go.
-Ała, ała.- podskoczył 
-Pokaż, co cię tam tak boli.?- rozpięłam prę guzików jego ulubionej koszuli i podciągnęłam podkoszulek do góry. - Omg.!- krzyknęłam gdy zobaczyłam co go tak bolało. Z jego boku leciała krew, te wredne trolle rozcięły mu bok. Nie daruje im tego.!
-Co tam jest.?- zapytał pewnie moja głowa zasłaniała mu cały widok, trochę się odsunęłam. -Wow, pewnie zrobili to nożem.- powiedział i uśmiechnął się jakby w ogóle nie czuł bólu.-Wiesz, może kto to był.?
-Wszystko ci opowiem jak już będziemy u mnie, tutaj nie jesteśmy zupełnie bezpieczni. - dalej szliśmy w milczeniu, które nie trwało długo bo po chwili już znaleźliśmy się przy wielkiej, czarnej furtce, która odgradzała drogę od naszej posesji. Pierwszy raz widziałam ten dom od frontu. Był ogromny, chociaż po wnętrzu wcale nie było tego widać, było w nim dużo okien, co bardzo mi się podobało. Wszystkie światła były zgaszone, więc uznałam, że Jasper śpi. Otworzyłam drzwi, weszliśmy do środka. Jas leżał na naszej `stercie do spania`. Podeszłam do niego.
-Jasper, wstawaj.!-nie poruszył się, potrząsnęłam nim, dalej nic.-Xsav zostań z nim ja pójdę po Shara.
-Okej, ee po kogo.?- zapytał
-Potem ci wszystko opowiem.- odpowiedziałam i pobiegłam do lasu w stronę drzew.-Shar.! Shar.!- zaczęłam się wydzierać. Od razu zeskoczył z drzewa i skłonił się.-O, tu jesteś, posłuchaj. Xsaviera przed chwilą zaatakowało stado tolli, Jasper leż nie przytomny w domu, chodź zemną.-  pociągnęłam go w stronę domu.
-Czekaj, czkaj- powiedział- Xsavier wiem o `nas`.?
-Jeszcze nie.- odpowiedziałam- Zamierzam mu powiedzieć.
-Nie, nie możesz. wyczyścimy mu pamięć- powiedział to tak spokojnie, jakby czyścił pamięć codziennie.
-Posłuchaj Lu. Jak byłaś mała, czyściliśmy już pamięć, nie mógł i nie może wiedzieć kim jesteś.- próbował mnie objąć, ale ja odsunęłam jago rękę. Był trochę wyższy ode mnie, ale niższy od Jasa. Do oczu napłynęły mi łzy, ale to były łzy złości.
-Zamknij się i chodź, Jasperowi coś się mogło stać.-ruszył posłusznie za mną- I zabraniam ci usuwania pamięci bez mojej zgody.-dodałam stanowczym tonem. Doszliśmy do domu.-Jas jest nieprzytomny.- powiedziałam do Shara. Podszedł do niego, i powiedział nam.
-Jasper dostał płyn, który powoduje natychmiastową śmierć, prawdopodobnie nie przeżyje tej nocy.- łzy napłynęły mi do oczu tym razem smutku. 
_________________________________
Przepraszam, że zrobiłam taką przerwę, ale nie było mnie w domu. ; D


Pozdrawiam i proszę o komentarze. ;*

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

10 PYTAŃ KOSMETYCZNYCH

Normalnie nie biorę udziału w takim `czymś`, ale odpowiem na te pytania za prośbą Angel. Dziękuję za otagowanie. ;D

ZASADY:
1. Umieścić obrazek "10 pytań kosmetycznych do Majorki"
2. Odpowiedzieć na 10 pytań kosmetycznych
3. Powiedz kto cię oTAGował
4. oTAGuj 12 blogów tym TAGiem
5. Poinformuj blogi o oTAGowaniu

Moje odpowiedzi:

1. Używasz kolorowych cieni do powiek, czy neutralnych?
Rzadko używam cieni, ale jeżeli już to wolę neutralne kolory.

2. Co wolisz bardziej: pomadkę czy błyszczyk?
Wolę błyszczyk.

3. Czy uważasz, że tylko drogie produkty są dobre?
Nie, dużo kosmetyków robię sama. ;D

4. Co sądzisz i czy używasz różu do policzków?
Nie używam różu, nie czuję potrzeby. ;)

5. Jaki jeden produkt kosmetyczny kolorowy zabrałabyś na bezludną wyspę?
Tusz.

6. Miałaś kiedykolwiek problemy z cerą?
Oczywiście, zdarzały się.

7. Używasz filtrów?
Tak.

8. Na jaki produkt kosmetyczny uważasz, że trzeba wydać więcej pieniędzy?
Hmm, chyba najwięcej wydaję na podkłady w postaci musu.

9. Co sądzisz o maseczkach i czy ich używasz?
Używam, i bardzo je lubię. Czasem robię je sama.

10. Jakiej gwiazdy makijaże podobają ci się najbardziej? 
Nie mam pojęcia, przeważnie wszystkie gwiazdy mają ładne makijaże.;d



Blogi, które zapraszam do udziału:


czwartek, 25 sierpnia 2011

13.

Potrząsnęłam głową, nie mogłam uwierzyć, że znowu go pragnęłam. Tęskniłam za nim tylko dopiero teraz to sobie uświadomiłam. Nawet jakbym chciała teraz nim być, to nie możliwe. Ja i Jas jesteśmy tacy sami a Xsav, jakbyśmy postanowili żyć razem za około 20 lat ja nadal będę wyglądała młodo, bo będę młoda, a on.. on już nie będzie. Wstałam, pogładziłam ręką włosy i podeszłam do drzwi. Xsavier wpatrywał się we mnie, jakby nie potrafił uwierzyć, że to na prawdę ja.
-Co ty tu robisz.?- zapytała, ledwo powstrzymując się od przytulenia go i pocałowania, jak zawsze na przywitanie. 
-No wiesz.. P..poszedłem do twojego domu, ale sąsiedzi mi powiedzieli, że się przeprowadziliście. Nie rozumiałem dlaczego, w ogóle niczego nie rozumiałem, więc przyszedłem tutaj. Pan Smift powiedział mi, że tutaj teraz mieszkacie.- przerwał na chwilę, przeniósł wzrok ze mnie na Jaspera. Pewnie dziwnie to musiało wyglądać, on prawie goły, a ja miałam na sobie tylko luźną bluzkę, stanik i majtki.- A on co tu robi .?- zapytał, wyczułam w jego głosie nutę zazdrości.
-Jas, idź do środka, porozmawiam z nim i zaraz przyjdę.
-Dobrze, czekam na Ciebie.- pocałował mnie w policzek, a Xsav po prostu zrobił się cały czerwony. Zamknęłam drzwi, i przytuliłam się do Xsaviera. Nie wiem czemu to zrobiłam, ale po prostu musiałam.
-Tęskniłem za Tobą- powiedział i pocałował mnie w czoło.
-Tutaj wszystko się zmieniło, ja się zmieniałam.-westchnęłam- Xsavier między nami to już...-chciałam powiedzieć koniec, ale nagle zrobiła mi się straszna gula w gardle.
-Pójdziemy się gdzieś przejść.. na przykład do parku.?- zapytał i uśmiechnął się, biedny.. teraz jest taki szczęśliwy a za chwilę będziemy musieli się rozstać.
-Popatrz jak ja wyglądam.?!- fakt wyglądałam co najmniej źle. 
-Jak dla mnie pięknie.- pocieszył mnie.
-To poczekaj pójdę się przebrać okej.?
-Okej, ale pośpiesz się, bo długo bez ciebie nie dam rady.- pocałował mnie w policzek, a ja odwróciłam się i pobiegłam do pokoju. 
-Poszedł już.? -zapytał Jas, gdy weszłam do domu.
-Nie, idziemy na spacer.-odpowiedziałam, nie czekając na odpowiedź pobiegłam dalej. Weszłam do pokoju, próbowałam znaleźć jakieś ładne i wygodne rurki, ale moja ulubione były w praniu.
-Cholera- zaklęłam pod nosem. Ubrałam się , wzięłam też czapkę, żeby zakryła moje okropne włosy.   Zeszłam szybko na dół. Zdziwiłam się, bo Xsava tam nie było, weszłam z powrotem do domu.
-Jas, rozmawiałeś może z Xsavierem.?-zapytałam, bo może się pokłócili i Jas mógł go wyrzucić. 
-Nie, a coś się stało.?- zabrzęczała moja komórka. Przyszedł sms.
`Chodź do parku. Czekam.         Twój Xsav.`
Zapomniałam o Jasperze, od razu pobiegłam do parku. Nie było daleko pięć minut drogi. Nie spotkałam żadnych znajomych, co bardzo mi sprzyjało, ponieważ bardzo chciałam uniknąć niewygodnych pytań. Dotarłam do parku, nigdzie nie było widać Xsava. Zaniepokoiłam się, chodziłam po całym parku. Znalazłam go w końcu na środku parku, w najbardziej ciemnym miejscu. Siedział skulony pod drzewem.
-O, tu jesteś. Miałeś...-gdy podeszłam bliżej, nie mogła uwierzyć własnym oczom, miał podbite oko rozwalony nos, i rozciętą wargę, jego ubranie było całe poszarpane. Wyglądał okropnie, rzuciłam się obok niego na kolana.-Co się stało.?-zapytała, spojrzał na mnie strasznie smutnym wzrokiem.
-Napadli na mnie, na ulicy. Chciałem się trochę przejść, miałem potem po Ciebie wrócić, ale przeszedłem tylko parę metrów. Mówili coś o wróżkach. Lucy, nie zostawiaj mnie proszę.-powiedział wybuchnęłam płaczem.
-Nigdy cię nie zostawię- no a co miałam powiedzieć. Kochałam go, od prawie roku byliśmy szczęśliwą parą, w ogóle się nie kłóciliśmy, a teraz miałam z nim zerwać.. NIE.!
-Powiedzieli, żebym ci to dał- wyciągnął jakąś pogniecioną kartkę z kieszeni. 
`Chłopaka masz silnego, przyznać trzeba
Tylko uważaj, jedno potknięcie i już was nie ma.!` 
-Co tam pisze.?-zapytał Xsav.
-Nic ważnego.
_______________________________
UuUuuuu, ale to straszne xD. ;dd
Dziękuję za te 12 komentarzy po poprzednim postem.!
Jestem bardzo szczęśliwa, że podoba wam się moja historyjka. <3

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

12.

-Aaa.!- obudził mnie krzyk Jasa, bardzo się przestraszyłam. Całą noc oglądaliśmy filmy, przytulaliśmy się i całowali. Otworzyłam oczy, nie było go obok do czego się już przyzwyczaiłam. Stał prę kroków dalej, był przerażony. 
-Co się stało.? -zapytałam
-O matko, Shar nas zabije- chodził cały czas tam i z powrotem. 
-Czemu.?- fakt, Shar był wartownikiem, ale wątpię, żeby był zdolny nas zabić. Myślę, że nie byłby w stanie nawet podnieść na mnie głosu.
-Jest dwunasta rozumiesz.?!- był zły, nie na mnie, bardziej na siebie.
-No i co.?- zapytałam dalej nie rozumiejąc tej całej chorej sytuacji. 
-No i to, że nie poszliśmy do szkoły.- wybuchnęłam śmiechem.- Z czego się tak cieszysz.? Ty się możesz śmiać, bo tobie nic nie może zrobić, ale mnie może posłać z powrotem do Avalonu, albo gorzej może się poskarżyć twojemu ojcu.- był tak tym przejęty, że musiałam opanować mój napad śmiechu i go pocieszyć.
-Nie przejmuj się, pogadam z Sharem. Powiem mu, że to moja wina i poproszę, żeby nas nie wydał rodzicom. Okej.?- uśmiechnęłam się do niego powstrzymując kolejny napad śmiechu. 
-Okej, ale tak żebyś wiedziała, jakby nie groził mi powrót do Avalonu nie pozwolił bym ci na to.- Rzuciłam się na niego, przewróciłam go na stos koców i poduszek, na którym spaliśmy. 
-Nie pozwoliłabym mu na odesłanie cię z powrotem.- oznajmiłam, a jego twarz rozpromieniła się. Pocałował mnie. 
-Też bym mu na to nie pozwolił.- usiadł i objął mnie ramieniem, oparłam o niego głowę. Uwielbiałam tak z nim siedzieć, czułam wtedy, że mam wszystko. 
-Czekaj, czekaj dzisiaj jest wtorek tak.?
-Tak- odpowiedziała szybko.
-Czyli dzisiaj mamy cały dzień dla siebie tak.?
-Tak. To co będziemy robić?- a on znowu o tym, wiem, że chłopaki podobno myślą tylko o jednym, ale myślałam, że on jest inny. Nigdy nie rozmawialiśmy o seksie, w sumie to nigdy z nikim na ten temat nie rozmawiałam, no chyba, że z Sel. O mój bożee, jak ja jej dawno nie widziałam. Miałam tylko rzeczy na głowie, że nie miałam czasu tęsknić za nią ani za Xsavem. O jeju a on pewnie dalej myśli, że jesteśmy razem. Zaczęła boleć mnie głowa. 
-Japierdole.! - wykrzyknęłam nagle. Nie lubiłam przeklinać, w sumie to zawsze była bardzo grzeczna. 
-Ej, co jest.? -zapytał Jas. 
-Muszę pogadać z Xsavierem. 
-Wiem- oznajmił, próbowałam wstać, żeby wziąć jakieś leki, ale zemdlałam.
                                            ***
Otworzyłam z trudem oczy. Zobaczyłam pochylone głowy, które bardzo intensywnie rozmawiały.
Musiałam kilka razy zamrugać, żeby obraz nabrał ostrości. Nade mną stał Jas, Shar, Katia (dziewczyna z domku obok z Avalonie) i David, gdy go zauważyłam skrzywiłam się. Kłócili się, tak głośno, że znowu zaczęła mnie boleć głowa. 
-Zamknijcie się wreszcie, bo zaraz mnie rozsadzi.!-wydarłam się na nich, ale od razu tego pożałowałam, bo strasznie zakręciło mi się w głowie. Zamknęli się, nareszcie.!- No tak już lepiej- powiedziałam i zamknęłam oczy. Jas położył się obok mnie i przytulił mnie.
-Już dobrze skarbie, będzie dobrze.- łzy poleciały mi po policzkach, nie mogłam ich powstrzymać.- Jak się czujesz.- pocałował mnie w czoło, pomasowałam skronie, trochę pomogło..
-Już lepiej, co się stało- zapytałam.-Nic nie pamiętam. 
-Och. Kochanie rozbolała cię głowa i zemdlałaś. To pewnie ze stresu.- powiedziała Katia. 
-Co cię tak męczy.?-zapytał David z udawaną troską.
-Xsavier, muszę- ledwie o tym pomyślałam, moją głowę przeszedł jakby prąd, który wywołał tak silny ból, że jęknęłam mocniej wtulając się w Jasa. 
-Spokojnie Lu, spokojnie.- spodobało mi się to zdrobnienie, zresztą moje imię w ustach Jaspera, zawsze jakoś lepiej brzmiało.
-Już okej. Po prostu muszę załatwić pewną sprawę. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do wszystkich.
-A jeśli chodzi o sprawy to czemu nie było was dzisiaj w szkole.? -zapytał Shar.
-O Shar, Jas ci nie mówił, rano źle się czułam. Przepraszam.- starałam się uśmiechnąć, ale nie lubię kłamać, wiec wyszedł mi tylko jakiś grymas.
-Ziemski chłopak.! -krzyknęła Katia. 
-Co.?- zapytałam.
-Xsavier tu idzie. -odpowiedziała Kat. Nim się obejrzałam zostałam sama z Jasem. Ngle zadzwonił dzwonek. Usiadłam i zaczęłam masować skronie, bo ból głowy znów wrócił.
-Otwórz proszę- powiedziałam do Jasa. Poszedł i otworzył drzwi.
-Japer.?! Co ty tu robisz.?!- usłyszałam jego głos, wszystkie wspomnienia wróciły, wszystkie uczucia.. Zamarłam w bez ruchu, nie wiedziałam co mam zrobić...
_____________________
No to tyle. ;d 
Czy wam też co chwilę psuje się blogger.?
Dzisiaj tak się zdenerwowałam, bo miałam już cały rozdział napisany, chciałam go dodać a tu dup.! wylogował mnie i się nie zapisało, no normalnie myślałam, że ten komputer rozwalę, ale efekt tego jest taki, że zupełnie inne zakończenie. ;D 
Pozdrawiam i proszę o komentarze. 

czwartek, 18 sierpnia 2011

11.

Obudziłam się ze strasznym bólem głowy, który tak mnie zszokował, że stęknęłam i zwinęłam się z bólu. Przy czym oczywiście obudziłam Jasa mocnym kopniakiem w brzuch. Otworzył oczy, leżałam odwrócona do niego plecami.
-Ała.- powiedział, ale gdy zobaczył, że zwijam się z bólu poprawił się- co się stało kochanie.?-zapytał z troską.
-Głowa mnie napie*dala,
-Młoda panno jak ty się wyrażasz.?- zapytał ironicznie, ale kiedy zrozumiał, że mnie nie mam humoru uspokoił się- To pewnie ten stres. W nocy była tu twoja mama, chciała zobaczyć czy nic ci nie jest. -no świetnie.. teraz będzie miała do mnie pretensje, że śpię z Jasperem w jednym łóżku. 
-Zrobiła wielką czy ogromną awanturę?
-Powiedziała tylko, że dobrze iż jesteś cała i masz u swojego boku tak czujnego wartownika. Pocałowała cię w czoło uścisnęła moją dłoń i wyszła.
-I tyle.? 
-Tak. Tyle.- odpowiedział. Zbliżył się i pocałował mnie. 
-Muszę iść do rodziców- powiedziałam wstając z łóżka, trochę się ogarnęłam spięłam włosy w wysoki kok, ubrałam ciuchy pierwsze z brzegu, i nie czekając na Japera pobiegłam na dół. Zobaczyłam mamę w kuchnie robiącą śniadanie, jak zwykle omlety i kawa tylko, że teraz zamiast trzech porcji robiłam pięć. Jedna dla Shara i jedna dla Jasa.
-Mamo.!-krzyknęłam i pobiegłam w jej stronę, przytuliłam ją mocno.
-Kochanie, siadaj, jesteś głodna.?- mama, jak zawsze najważniejsze było, żebym nie była głodna. 
-Jestem.-odpowiedziałam i od razu dostałam swoją porcję, po chwili przyszedł też Jas.
-Dzień dobry.! -  powiedział z szerokim uśmiechem.
-Cześć Jasper. Głodny.?-mama odpowiedziałam mu tak samo przyjaznym uśmiechem. 
-Bardzo.- usiadł obok mnie i zaczął jeść.-No to co dzisiaj robimy.? 
-Jak to.? To już nie jest niebezpiecznie.- w tej chwili do domu wpadł Shar. 
-Lucy, mam dobrą i złą wiadomość, która pierwsza.?
-Dobra- odpowiedziała za mnie mama.
-Znaleźliśmy osiem trolli za twoim domem, razem z ich przywódcą także chwilowo jesteś bezpieczna.-oznajmił Shar
-A ta zła.? -zapytał tata schodząc po schodach.
-A  ta zła to taka, że twoi rodzice nie są bezpieczni, i będą musieli przeprowadzić się do Avalonu. 
-Dobra, mnie to tam nie przeszkadza.- od razu powiedziała mama- Z opowiadań Shara wynika, że jest tam pięknie.
-To prawda jest tam pięknie, ale co z tym życiem tutaj, co z moją szkoła i z moimi...-chciałam powiedzieć przyjaciółmi, ale Shar mi przerwał.
-O nie Lucy ty zostajesz. Ktoś musi pilnować domu, i nie możesz przerywać edukacji, bo może kiedyś będziesz chciała studiować itd.
-Bez Lucy nigdzie nie jadę.-zaprotestował tata.
-Niech się pan nie martwi, Lu będzie cały czas otoczona wartownikami. Poza tym myślę, że Jamison ee.. to znaczy Jasper nie opuści jej nawet na krok.- wytłumaczył Shar.
-Tak, będę bardzo dbał o państwa córkę, bo jest ona dla mnie tak samo ważna jak dla państwa, jeżeli nie bardziej.
-No to ustalone, pożegnajcie się i idziemy.- powiedział Shar co chwilę wyglądając za ramię. Zaniepokojona wyjrzałam przez okno.
-Co oni tu robią.?-zapytałam Shara. Przed wejściem stałam Monic i Rick. 
-Wziąłbym Davida, ale ktoś musi nam otworzyć bramę.Przyszli, żeby przekonać twoich rodziców do przeprowadzki. Chodźcie.-ponaglił mamę i tatę.- Wasz domek stoi obok domu Jasa. Tak wiem Carolinie się wami zajmie.
-Tak Caroline, jest na prawdę miła- powiedział Rick przechodząc przez próg.-Dzień dobry nazywam się Rick, jestem nauczycielem wszystkich preparatorek, czyli wróżek jesiennych.
-Czy mogliby państwo się pośpieszyć zostawiłam cały Avalon na głowie David, i boję się, że jak wrócimy to nic z niego nie zostanie.- zapytałam Monic.- Nazywam się Monic, jestem królową Avalonu.
-Oczywiście, już idziemy.- powiedziała mama.- To pa córeczko- zwróciła się do mnie, mocno mnie przytuliła i pocałowała w czoło, mimo tego, że miałam obcasy moja mama i tak była ode mnie wyższa  -Pa mamo.-odpowiedziałam- Na razie tato- dodałam obracając się w jego stronę- wpadnę do was w weekend.- przytuliłam go. Potem tata uścisnął dłoń Jasa, mama go przytuliła i wyszli. Wszyscy oprócz Shara.
-Dobra, teraz będzie, tylko lepiej. Dzisiaj mama zwolniła cię ze szkoły, więc masz dzień wolny, ale jutro normalnie uczęszczacie do szkoły, o b o j e.- zaakcentował. 
-Dobrze, proszę pana- odpowiedziałam.
-Możesz już iść-dodał Jasper. Shar przewrócił oczami i wyszedł, mrucząc coś pod nosem.
-No to mamy całą chatę dla siebie- powiedział i zaczął mnie całować, bardzo namiętnie i bardzo wolno. Trochę na razie nie ogarniałam tego wszystkiego, to się działo za szybko, nawet nie przyjrzałam się temu domowi, ale póki co liczył się tylko pocałunek z Jasem. Czułam się jak w niebie.
______________________________
Trochę krótki, ale jest xd.Chciałam wam pokazać parę koreańskich piosenek, którymi zainteresowałam się dzieki ANKYL  Oto grupa, która najbardziej mi się podoba: 
Nazywają się SHINee  i się mega słodcy.! Normalnie nie słucham takiej muzyki, bo wolę hip-hop i rap, ale nie mogłam się im oprzeć.;d
Mam jeszcze kilka innych:
Mam ich wiele więcej, ale nie będę was nimi zarzucać, bo nie wiem czy się wam spodobają.; ))

środa, 17 sierpnia 2011

10.

-Wracajcie do bramy, uważajcie. Za chwilę zadzwonię do David.- Shar miał strasznie przerażony głos.
-Dobra, damy sobie radę- powiedział Jas i rozłączył się-Nie bój się Lucy, jestem z tobą.- wziął mnie za rękę, poszliśmy szybko tam skąd przed chwilą wróciliśmy. Czy się bałam? Bała, nie wiedziałam czego , ale się bałam. Najbardziej przerażało mnie to, że nie wiem co się dzieje z moimi rodzicami. Nie powinnam jechać na ten weekend do Avalonu, powinnam tu być i.. no właśnie i co.? Wziąć na klatę bandę trolli.? Przy bramie stali już wartownicy, ulżyło mi trochę. Zadzwoniła komórka od Jasa.
-Halo.?- powiedział
-Cześć Jasper, mógłbyś mi dać Lucy do telefonu.?- to była moja mama.
-Cześć mamuś- powiedziałam
-Skarbie przyjedz tutaj, musimy porozmawiać.
-Dobrze, za chwilkę będę.- rozłączyłam się
-Co chciała.?-zapytał Jas. 
-Chce żebym tam przyjechała. Zawieziesz mnie ? 
-Nie, nie możemy poruszać się po drodze, przynajmniej na razie, jest za bardzo niebezpiecznie. 
-Może, ale ja muszę jechać do mamy i taty, muszę.!- krzyczałam z łzami w oczach. Podszedł do mnie i przytulił.
-Możemy jechać konna przez las.- powiedział i pocałował mnie w czoło.- Nic im nie będzie, tam jest Shar z wartownikami. Chodź wybierzesz sobie konia, tylko pamiętaj, że on będzie tylko twój i będziesz musiała o niego dbać, powinienem ci go dać trochę później, ale dobra spieszymy się w końcu, chodź.- szedł szybko, wiedział jakie to dla mnie ważne, żeby dotrzeć tam szybko. Stajnie była zbudowana w głębi lasu, cała drewniana w boksach były tylko cztery konie.- Wybierz, którego chcesz.- od razu wpadła mi w oko szara klacz, było widać, że jest silna. Miała na uchu brązową łatkę. Była piękna.
-Chcę tą- powiedziałam wskazują ją palcem.
-To jest Mila, przywitaj się z nową panią. Wsiadaj.- wyprowadziłam ją z boksu, była już osiodłana, Jas wsiadł na ciemno-brązową klacz. Dawno nie jeździłam na koniach, ale chyba nie wyszłam z wprawy.-To nie daleko.- krzyknął Jasper, wymijając mnie. Przycisnęłam stopy do podbrzusza Mili, od razu przyśpieszyła. Unosiłam się w górę i w dół równo z nią. Po chwili byliśmy już na miejscu, zsiadłam z Mili poklepałam ją i oddałam w ręce Jasa. Zapukałam delikatnie w tylnie drzwi, otworzył mi Shar.
-Ohh, Lucy jesteś.- przytulił mnie
-Tak, nic mi nie jest. Gdzie rodzice?- zapytałam wchodząc do środka.
-Śpią. Mnóstwo wrażeń jak na jeden dzień.
-Co tu się właściwie stało? -zapytałam rozglądając się po moim`nowym domu`. 
-David zadzwonił do mnie wczoraj wieczorem i powiedział mi, że miał wizję i trolle zaatakują. Na szczęście zdążyliśmy sprowadzić twoich rodziców tutaj, powiedziałam im o wszystkim. Nie byli bardzo zaskoczenia, co z kolei zaskoczyło mnie. Myślałem, że trolle odpuściły, ale jak tylko powiedziałaś, że one tam jednak były. Postanowiłem olać David, bo on by pewnie zapomniał. Zadzwoniłem od razu do Monic. Od razu przysłała wartowników. 
-Aha- byłam w lekkim szoku, trochę mnie to przytłoczyło. 
-Katia rozpakowała cię już możesz iść zobaczyć twój nowy pokój. Jak na razie tu zostaniecie.- nie odpowiedziałam tylko poszłam. Mój pokój był wspaniały. Ogromny miał duże łóżko i zielone ściany, wszystkie meble, czyli łóżko, szafa i biurko były wykonane z jasnego drewna. Wszystko wyglądało tak jakbym tu już wcześniej mieszkała, ciuchy były poukładane, na biurku stały ramki ze zdjęciami, ale jedne zdjęcie było nowe. Ja i Jasper w Avalonie. Patrzyłam mu w oczy a on się do mnie uśmiechał, było oprawione w srebrną ramkę z napisem `Love`. 
-Przepraszam za to zdjęcie.- podskoczyłam .
-Chcesz mnie na śmierć przestraszyć. 
-Przepraszam, nie chciałem, przepraszam.- powiedział uśmiechając się do mnie.
-Okej. -padłam na moje łóżko zmęczona tym wszystkim. Była już dwunasta, zaczynałam robić się głodna. Jas usiadł obok mnie, oparłam się o niego.- Co teraz będzie.? -zapytałam
-Też chciałbym to wiedzieć skarbie.- lubiłam jak mówił do mnie tak pieszczotliwie, przysunęłam swoją twarz do jego tak, że nasze nosy się stykały. 
-Kocham cię - powiedziałam, byłam tego pewna. Na 100%. Pragnęłam go całą sobą.
-Ja ciebie też- odpowiedział i pocałował mnie najpierw w czoło, potem w nos w końcu odszukał moich warg i zaczął ja podgryzać, co było bardzo podniecające. Odsunął się na chwilę, ale ja przyciągnęłam go do siebie. Całowaliśmy się, miałam wrażenie, że moje serce puszcza iskry. Usiadłam na niego okrakiem. Zdjęłam mu koszulkę, on zrobił to samo z moją. Opamiętałam się, nie byłam jeszcze gotowa, nie teraz.
-Jas.. przestań- powiedziałam dysząc, bo on przesunął ręce wzdłuż mojej talii w górę i zaczął pieścić moje piersi. Odsunęłam go od siebie, zdjęłam spodnie, nie dlatego, że chciałam, żeby on zdjął mi majtki, ale dlatego, że były bardzo niewygodne. Jas zdjął swoje położył się obok mnie, ja oparłam głowę o jego klatkę piersiową i wsłuchiwałam się w jego oddech. oczy zaczęły mi się kleić.. zasnęłam.
_________________________________
No to tyle. Proszę o komentarze .! ;dd

niedziela, 14 sierpnia 2011

09.

Obudziłam się następnego dnia w czyimś pokoju, obok mnie spał Jas. Domyśliłam się, że musiałam wczoraj zasnąć u Jasminy. Nie wiedziałam która godzina, nie miałam przy sobie zegarka, a okna były zasłonięte. Miałam na sobie tylko koszulkę od Jasa, którą miał na sobie w czwartek w szkole, i majtki. 
Jas tak słodko wygląda jak śpi.. w sumie to on cały czas wygląda słodko. Chciałam wstać, ale gdy tak na niego patrzyłam postanowiłam, że jeszcze poleżę. Leżał bardzo blisko i jedną ręką mnie obejmował, dzięki czemu czułam się tak bezpieczna. Odwróciłam się twarzą do niego, nagle otworzył oczy i pocałował mnie, długo i namiętnie. 

-Cześć skarbie.- poczułam się jakbyśmy byli starym dobrym małżeństwem. W odpowiedzi tylko się uśmiechnęłam.- Masz może zamiar wstać, bo ja bym mógł tak leżeć całe życie.
-Tak, mam taki zamiar.- chciałam wstać, ale Jas pociągnął mnie i położył się na mnie. 
-Ha, a teraz co zrobisz.?- szarpałam się, ale po chwili miałam dość i uznałam, że i tak go nie odepchnę. Podparł się na rękach i patrzył mi prosto w oczy. Chciał mnie pocałować, ale odwróciłam twarz. Dostałam buziaka w policzek. Jasa chyba to trochę zszokowało.
-Ej, co to miało być.?- zapytał z wyraźnym grymasem.
-Unik.?- roześmiał się, ja też zachichotałam. Znowu patrzył mi w oczy, dał mi tak szybkiego buziaka, że tym razem nie zdążyłam się odwrócić. 
-Jestem szybszy- znowu zaczęliśmy się śmiać, bo zachowywaliśmy się jak dzieci.-W nocy byłem w Akademii i przyniosłem ci ciuchy.
-Dziękuję, nie trzeba było, mogłam ubrać to co miałam wczoraj na sobie. A twoja mama nie miałam nic przeciwko temu, że śpimy razem.? -nagle przypomniało mi się, że Carolina mogła mu zrobić straszną awanutre z mojego powodu.
-Nie, moja mama mi ufa.- ulżyło mi. Miałabym wyrzuty sumienia gdyby pokłócił się z mamą z mojego powodu.
-No to jak wstajemy.? -zapytałam po dłuższej chwili ciszy. Jas leżał już obok mnie, opierałam głowę o jego klatkę piersiową.
-W sumie nie mamy po co u nas jest teraz środek nocy. -uśmiechnął się.- Wszyscy śpią, możemy robić co chcemy..- powiedział to tak, że od razu domyśliłam się, o co mu chodzi.
-Nie, nie, nie i jeszcze raz nie. Wstajemy.- powiedziałam odsuwając go ode mnie. Natychmiast odsunął moją rękę i przybliżył się do mnie.
-Kochanie, a z resztą, dobra wstajemy.- Zepchnął mnie z łóżka,a ja z bólem wylądowałam na podłodze. Jas zwiesił głowę z brzegu łóżka.-A tak w ogóle, witam w moich skromnych progach.- uśmiechnął się, prezentując ten `Hooliwudzki uśmiech`. Odwróciłam głowę żeby na niego nie patrzeć.Wstałam i podeszłam do krzesła, an którym wisiał przygotowane dla mnie ciuch. Miałam czas, żeby się trochę rozejrzeć. Pokój był mały, głównie dlatego, że co najmniej 1/2 zajmowało ogromne łóżko z ciemnego drewna. Ściany były niebiesko-srebrne. Oprócz tego łoża stała tam tylko szafa i malutkie biurko. Chciałam wyjść, nacisnęłam klamkę, ale drzwi były zamknięte.
-Wiedziałem, że będziesz chciała mi uciec.- powiedział szatańskim tonem, skanując mnie wzrokiem.
-Daj mi klucz, proszę.-potrząsnął głową-Jas proszę, muszę się przebrać.
-To przebieraj się tu. widziałem cię już w bieliźnie. Wczoraj spałaś jak zabita, a ja nie chciałem, żebyś sobie zniszczyła tą cudną suknię.-westchnęłam, nie wstydziłam się swojego ciała, byłam szczupła i wysoka. Powoli ściągnęłam bluzkę Jasa perai ubrałam to co  dla mnie przyniósł.
-No zbieraj się, bo wyskoczę oknem.- Jas natychmiast wstał zrobił parę kroków i znów rzucił się na łóżko.- Chodź.!- próbowałam do niego podbiec, ale on oczywiście przyniósł mi najciaśniejsze jeansy jakie mam, nie wiem po co je brałam.-Nie mogłeś zabrać luźniejszych spodni.?
-Lubię patrzeć na twój tyłek.- no i oczywiście znów byłam cała czerwona, naciągnęłam bluzkę chyba aż po kolana, ale ona odmówiła posłuszeństwa i odskoczyła z powrotem odsłaniając cały tyłek.
-Jesteś okropny- powiedziałam w sercu myśląc zupełnie co innego. 
-Ja też cię kocham- o matko ! o matko! kocham.?! Jamison mnie kocha... OMG.
-Jas ja..
-.. ja nadaj kocham Xsawiera. Tak wiem, ale nie uważasz, że to trochę nie w porządku, będziesz teraz brała garściami z dwóch światów, tam on a tu ja. Zastanów się.- zapadła cisza, wiedziałam, że wczoraj tylko zagrał taką obojętność, ale miał rację niestety. Czy jest możliwe, żeby dziewczyna kochała dwóch facetów na raz.? Podeszłam do niego usiadłam mu na kolanach.
-Nie rób mi tego.- poprosiłam- Przynajmniej nie teraz. Muszę porozmawiać z Xsavem, ostatnio się od siebie oddaliliśmy. Daj mi czas.-uśmiechnęłam się do niego przepraszająco. Dałam mu buziaka, a on się uśmiechnął.
-Skarbie.. przepraszam. Nie chciałem.
-W porządku, wszystko w porządku. Możemy już iść. Która godzina.? 
-Trzecia w nocy.- pocałował mnie w czoło.
-To u nas jest dziewiąta, zanim dojdziemy do bramy będzie około dziesiątej. 
-Tak, tylko kto ci tą bramę otworzy.? 
-Nie wiem, ktoś na pewno.- Ubrał szybko swoje jedyne jeansy jakie tu miał, totalnie wygniecioną koszulkę, otworzył drzwi. Zeszliśmy po schodach Jas poszedł do kuchni. 
-Chcesz nektarynę.?- zapytał podając mi owoc.
-Mhm.- zrobiłam dużego gryza, byłam trochę głodna, fakt- Dzięki.- zjedliśmy ja szybko w kuchni nad talerzami, bo te nektarynki były tak soczyste, że inaczej się nie dało.Umyliśmy się z tego lepkiego soku, Jasper wziął mnie za rękę i wyszliśmy. 
                                           ***
Kiedy doszliśmy do bramy na ławce obok niej siedziała Monic pogrążona w lekturze, podeszłam bliżej.
-Cześć Monic- aż podskoczyła. 
-Oh. Lucy nie strasz mnie. Otworzyć wam bramę ?
-Jakbyś mogła, to była bym ci bardzo wdzięczna -uśmiechnęłam się.
-Jasne już się robi- stanęła naprzeciw bramy powiedziała coś po cichu trochę pomachała rękami i brama się otwarła. Wzięłam Jasa za rękę.
-Dziękuję. -powiedziałam do Monic. Przeszliśmy przez bramę. Jas prowadził mnie prosto do mojego domu, czułam w powietrzu zapach spalenizny. Po drodze nie widzieliśmy żadnego z wartowników. Trochę się bałam, ale gdy doszliśmy do mojego domu i stoi tak jak go zostawiłam obawy ze mnie uszły, nie słusznie. Otworzyłam tylnie drzwi, dom był pusty, zupełnie pusty. 
-Co tu się stało? -zapytała ze łzami w oczach.Pobiegłam do mojego pokoju, w nim też nic nie było. Na ścianach wysiały resztki podpalonych zdjęć.
-Spokojnie zadzwonię do Shara. On na pewno nam wszystko wytłumaczy.
-Halo.? -odezwał się głos w słuchawce, ulżyło mi. 
-Shar co tu się stało gdzie jesteście.? 
-Jak to gdzie, a wy gdzie? 
-W domu Lucy. On jest cały pusty.
-No tak, jej rodzice, się przeprowadzają. Martwili się o nią, więc musiałem im wszystko powiedzieć. -o mal nie wybuchnęłam śmiechem, powstrzymałam się i zamiast tego tylko parsknęłam . Tak się bałam, że coś się stało.
-Gdzie oni teraz są.?
-Dostali dom w drugiej części miasta.
-Jak to dostali.?-zapytał Jas.
-David miał wizję o napaści trolli, na razie się nie sprawdziła.
-Dlaczego was tu nie ma.?
-Mieli przysłać innych. 
-Tak i na pewno moi rodzice spalil moje zdjęcia i napisali mi spraye'e na ścianie `nie teraz to następnym razem`
-Że co.?- wrzasnął Shar.
___________________________
;)) 

piątek, 12 sierpnia 2011

08.

-O. Za co to .?-zapytał Jas widocznie zadowolony, że dostał buziaka.
-Za wszystko, za nic. Sama nie wiem- chyba się zarumieniłam, bo bardzo dziwnie na mnie patrzył.
-Oh kochanie, ale ty jesteś śmieszna. Po prostu powiedz, że ci się podobam.
-Jas ja.. kocham Xsaviera. Przepraszam, to się już więcej nie powtórzy.- spuściłam wzrok i wpatrywałam się w końcówki butów. Jasper, ku mojemu zdziwieniu, wcale się tym nie przejął. Przytulił mnie i powiedział:
-Wcale cię nie proszę żebyś właśnie w tej chwili wybrała pomiędzy mną a `tym drugim`-zaakcentował to bardzo wyraźnie- chcę tylko, żebyś była przy mnie. Dzisiaj jest sobota, a jutro musisz już wracać, dlatego proszę cię, nie rozmawiajmy o tym już.- uśmiechnął się bardzo ciepło i pocałował w czoło.-Idziemy.? -zapytał.
-Mhmm- podszedł do drzwi domku i zapukał 2 razy.
-Kto tam.? -zapytała kobieta po drugiej stronie drzwi, pewnie jego matka.
-To ja, Jamison. odpowiedział. Drzwi natychmiast się otwarły i kobieta trochę niższa ode mnie, ale szczupła, wręcz rzuciła się na Jasa. Miała czarne włosy i wyglądała bardzo młodo.
-Tak dawno cię nie widziałam skarbie, jak to się stało, że tu jesteś, nie powinieneś strzec Lucy.?- na dźwięk mojego imienia zadrżałam. Wygląda na to, że mnie znają wszyscy, a ja hm.. praktycznie nikogo.
-Mamo, Lucy jest tutaj, dlatego ja też tu mogę być- w tym momencie kobieta odwróciła się i od razu mnie też przytuliła.
-Lucy, jak ty wyrosłaś. Zupełnie się zmieniłaś, tak się ciesze, że mogę cię zobaczyć. 
-Dzień dobry, proszę pani- chyba znowu zrobiłam się całą czerwona..
-Jaka pani.? Jestem Caroline.-podała mi rękę, którą bez namysłu chwyciłam, postanowiłam się nie przedstawiać, no najwyraźniej Caroline mnie już znała.-Wejdziecie do środka.?-teraz zwróciła się już do Jasa.
-Pewnie, ale tylko na chwilę. Jest już dwunasta, ale w świecie ludzi jest osiemnasta, Lucy za nie długo będzie chciała iść spać.
-Przecież spałam tak długo.- powiedziałam.
-Nie wiem kochanie, czy można to nazwać spaniem..
-Przecież powiedziałeś, że jak `zasnęłam` to ty wyszedłeś.
-No, może trochę skłamałem. Byłaś nieprzytomna, ale około czwartej nad ranem, naszego czasu, przyszedł David wlał ci coś do ust i ocknęłaś się, po czym od razu zasnęłaś. Tak więc spałaś tylko sześć godzin. A wiem, że wcześniejsze noce też miałaś nie do końca przespane za sprawą egzaminu z biologii.
-Ahaa.-tylko tyle z siebie wydusiłam, chwilę później mój brzuch wydał głośny jęk.
-Lucy jesteś głodna.?- zapytała Caroline otwierająca nam drzwi i zapraszając do środka.
-Chyba trochę tak.- przyznałam niechętnie.
-To dobrze, że zrobiłam dzisiaj większą misę sałatki.- sałatki, no tak, czemu na to od razu nie wpadłam. Całe moje fanaberie z dzieciństwa dotyczące jedzenia nagle się wyjaśniły, nigdy nie jadłam niczego innego tylko warzywa, albo owoce, a piłam tylko sprite'y.-Jas idź po siostrę i powiedz jej, że za chwilę obiad.
-Mhmm. Idziesz zemną?- zapytał mnie- Pokaże ci mój pokój.- dodał z uśmiechem.
-Idę.- dopiero teraz rozejrzałam się dookoła, domek przypominał normalny dom, normalnej rodziny.Kuchnia była zielono szara, szafki brązowe a stół okrągły, zaciekawił mnie jedynie brak pieca, w sumie po co im piec jak i tak by z niego nie korzystali. Salon miał biało-żółte ściany, ogromną żółtą kanapę i mały telewizor. Żadnych innych pokoi nie zauważyłam. Weszliśmy z Jasem po schodach i znaleźliśmy się obok różowych drzwi.
-To twój pokój.?-zachichotałam.
-Nie, mojej siostry- odparł z uśmiechem. Delikatnie zapukał i powoli otwarł drzwi. Moim oczom ukazał się cały różowy pokój z porozrzucanymi wszędzie zabawkami, na środku dywanu siedziała mała dziewczynka, która wygląda na trzy, może cztery lata, ale doskonale wiedziałam, że miała więcej.-Cześć Jasmin, mama powiedziała, że za chwilę będzie obiad.
-Jamisoooon!- wrzasnęła mała i również rzuciła się na Jasa. Lecz gdy mnie zauważyła schowała się za nim i tylko uśmiechnęła się do mnie.- Jas kto too.?- zapytała
-Cześć jestem Lucy. -schyliłam się i podałam jej ręką, ona ją odsunęła i od razu mnie przytuliła, ponieważ kucałam, przewróciłam się. Jasmina zaczęła się śmiać, wie ja też pozwoliłam sobie na cichy śmiech.
-Polubiła cię-zakomunikował Jasper. Leżałyśmy tak i śmiałyśmy się, a Jas patrzył na nas bardzo zdumiony.
-Dzieciaki obiad.!- zawołała Caroline.
-Dobra pokaże ci swój pokój po obiedzie.- zeszliśmy na dół. Usiadłam przy stole a Jas zajął miejsce obok mnie. 
-Chcę siedzieć na kolanach Lucy.- powiedziała Jasmina, było mi bardzo miło.
-Oh Jasmina daj Lucy zjeść w spokoju.- odpowiedział jej Jas a Carolnie go poparła.
-Pobawimy się po obiedzie.
-Dobra- zgodziła się Jasmina. Sałatka była bardzo dobra i muszę się przyznać, że wypiłam aż trzy kubki tego pysznego soku pomarańczowo-grejphrutowego.
-Dziękuję było bardzo dobre. pomóc pani posprzątać.? - zapytałam Caroline.
-Jakiej pani.? 
-Pomóc ci posprzątać.?- poprawiłam się
-To bardzo miłe z twojej strony, ale Jasmina by mnie chyba udusiła jakbym zabrała jej jeszcze chwilę z tobą.- uśmiechnęłam i poszłam do pokoju Jasminy, Jas szedł za mną. gdy weszłam do pokoju Jasmina siedziała na kanapie i rysowała, usiadłam obok niej, gdy spojrzałam na kartkę po prostu mnie zamurowało. Miała ogromny talent, narysowała ślicznego jednorożca ze skrzydłami pegaza.
Bawiłyśmy się bardzo długo, potem Jas mnie zastąpił a ja usiadłam na kanpie.
________________
Trochę to długie wyszło. 
;))
Jakbyście mieli jakieś sugestie dot. książki piszcie na gadu: 2763191. ;D
Lub. na Faceebuk'a

środa, 10 sierpnia 2011

07.

-Zaczekaj!- krzyknęłam na Jasa- Nie mogę iść tam w takim stroju!
-Wyglądasz wspaniale- powiedział z uśmiechem
-Tak i mam iść do twoich rodziców ? -zapytałam
-Dokładniej to do mojej mamy i siostry-spuścił głowę- może usiądziemy- powiedział i wskazał ręką malutką ławkę obok drzwi do mojego pokoju.
-Dobrze.- usiadłam mu na kolanach, ponieważ na ławce było za mało miejsca - Co się właściwie wczoraj wydarzyło?
-Nic nie pamiętasz.?
-Film urwał mi się po naszym pocałunku.- odpowiedziałam
-Więc, potem poszliśmy na spacer zaprowadziłem cię do pokoju, położyłem na łóżku. Przyznaję, chwilkę leżałem obok Ciebie, ale myślałem, że jesteś świadoma tego co się dzieje. Za ok. 10 minut zasnęłaś, przykryłem cię kocem i wyszedłem.
-Dlaczego zemdlałam. 
-Myślę, że intensywny zapach kwiatów trochę zamieszał ci w głowie.
-Mhmm. A co to było za drzewo.?
-Drzewo życia.
-Drzewo czego?- zapytałam
-Drzewo życia. Jest to dla mnie wyjątkowe miejsce.
-Mhmm. 
-No to idziemy?
-A daleko to? Bo bolą mnie nogi.- skłamałam.
-Bardzoo daleko- powiedział i pocałował mnie w czoło. Szliśmy bardzo wolny przez aleję `mieszkaniową`, była to droga po której obydwóch stronach rosły ogromne drzewa. Na drzewach były domki świecące chyba wszystkimi możliwymi kolorami. Mój świecił zielono-szarym światłem, na jego gałęziach były porozwieszane choinkowe światełka. To był taki magiczny widok. Kiedyś był to mój dom, a teraz czuję się jakbym była tu po raz pierwszy. Obok mnie domki miały Katia i Emanuela.
-Czyj to domek.?- zapytałam Jasa gdy mijaliśmy największy z domków, który bił tak jasnym, białym światłem, że trzeba było przymrużyć oczy.
-Tu mieszka Rick.- no pewnie mogłam się domyślić..
-Dlaczego on ma taki duży domek.? Albo raczej dom.
-Rick jest nauczycielem wszystkich preparatorek. - świetni, czyli jak przyjadę tutaj na ferie to spędzę z nim dwa tygodnie.. Dalej szliśmy już w milczeniu. Mijaliśmy różnokolorowe domki, gdy skończyła się aleja, weszliśmy na ogromny rynek, na około było pełno sklepów, a w sklepach mnóstwo kolorowych rzeczy. Podeszłam do jednej z wystaw, zobaczyłam kolorową spinkę do włosów, była wspaniała, nie mogła się powstrzymać musiałam ją przymierzyć. Obok stał Jas i gapił się nie mnie.
-Co.?- zapytałam
-Nic, po prostu ślicznie wyglądasz. Bierzesz ją.?
-Nie mam pieniędzy- powiedziałam ze smutkiem. Jas się roześmiał- Co cię tak śmieszy.?!
-U nas nie ma czegoś takiego jak `pieniądze`. Ten kto ją zrobił, nie zrobił jej dla zapłaty. Jeśli ją chcesz to ją weź, i powiedz autorowi tej pięknej spinki, że bardzo ci się podoba.- wzięłam ją podeszłam do pana który siedział na końcu sklepu.
-Bardzo mi się podoba, czy mogłabym ja zabrać.?
-Oczywiście, bardzo ładnie w niej wyglądasz.- odpowiedział z uśmiechem. Wzięłam ją. 
-Daleko jeszcze.?- zapytałam Jasa, gdy weszliśmy już na `drogę`, nie wiem czy to można w ten sposób nazwać, bo u nas droga jest pokryta asfaltem. A tutaj to po prostu wydeptana dróżka w trawie.
-Już jesteśmy- powiedział wskazując ręką mały kolorowy domek.-Stresujesz się.?-zachichotałam 
-Nie.? No może trochę.
-To dobrze.- powiedział z u śmichem.
-Czemu.?- zapytałam.
-Bo to znaczy, że ci na mnie zależy.- spojrzał na mnie na chwilkę. Pociągnęłam go za rękę, stanął bliżej mnie.
-Pewnie, że zależy- popatrzył mi w oczy, poczułam jak miękną mi kolana. Zbliżył swoją twarz do mojej.
-Tylko szkoda, że nie tak bardzo jak mi na tobie.- usłyszałam cień smutku w jego słowach. Zbliżył się jeszcze bardziej, znów na mnie spojrzał jakby chciał się przekonać czy na prawdę tego chcę. Pewnie, że chciałam mimo tego, że wiedziałam jakie to nie w porządku wobec Xsaviera. Pocałowałam go. Ja, jego. Nie on mnie..
_____________________________
Nie wiem czemu dodałam następny, bo przecież mam tylko 3 komentarze, czy może nawet 2... 
trochę mi smutno z tego powodu, no ale cóż .. ; d


http://demotywatory.pl/3352329/Nie-lubisz-mnie

wtorek, 9 sierpnia 2011

06.

Obudziło mnie pukanie do drzwi. Spałam do około 10, oczywiście w Avalonie, nie pamiętam jak się tu dostałam, ale chyba przyprowadził mnie tu David, albo nie, nie wiem, nie pamiętam. Pamiętam też mój pocałunek z Jasem.. na samą myśl o Nim uśmiecham się.  Szybko otwarłam drzwi, po drugiej stronie stał Rick, kojarzyłam go ze zdjęć Sel, bo ona i Monic kumplowały się, już długo, a Monic i Rick byli razem już chyba ponad 2 lata.
-Cześć Lucy, jestem Rick bardzo się cieszę, że do nas wróciłaś. Mam nadzieję, że ten weekend przekona cię do tego, żebyś przyjechała do nas na ferie.-powiedział z zaskakująco przyjaznym uśmiechem.
-Cześć. Po co miałabym tu przyjechać, aż na dwa tygodnie?
-Jak to..? To Jamison ci jeszcze nic nie mówił.? 
-A co miałby mi przekazać- teraz już nic nie rozumiem, myślałam, że przyjechałam tu na wypoczynek, przynajmniej tak powiedział mi Jas..
-Dobrze, więc ja ci powiem. `Wróżkowe życie` nie jest tak kolorowe jak ci się wydaje, mamy też wrogów, którzy od lat próbują dostać, się do Avalonu. Zastanawiałaś się kiedyś może czemu wartownicy tak cię pilnują?
-Masę razy- przyznałam. 
-No to właśnie dlatego, że ty jesteś jedyną wróżką, która żyje wśród ludzi odkąd skończyła 7 lat, dlatego też co powinienem wymienić jako pierwsze, brama jest na twojej działce.
-Dobrze, czyli wasi wrogowie na mnie polują?
-Mogła byś mi nie przerywać? Dziękuję. Tak polują na Ciebie, dlatego powinnaś spędzać każdą wolną chwilę na naukę obrony przed nimi. Nasi wrogowie to trolle olbrzymi obrzydliwe trolle, powinnaś spędzić tutaj ferie. Nie mówię od razu, że całe ferie, ale przynajmniej na jeden tydzień. Tylko ostrzegam cię, że im krócej tutaj będziesz tym więcej materiału będziesz musiała codziennie poznawać.-zapadła dość długa cisza.-Skończyłem- oznajmił Rick.
-Mogłabym tutaj przyjechać na 2 tygodnie, nie ma sprawy, ale co mam powiedzieć rodzicom?
-Powiesz, że jedziesz na snowboard z Jamisonem do jego rodziny w górach.
-Wow. Widzę, że macie już wszystko przygotowane, zgoda.- ciekawe jak ja się mam bronic przed `olbrzymimi trollami` chyba, że opanuję czarną magię. Rick wyszedł, chwilę później zadzwonił telefon.
-Halo?
-Cześć.- to był Jas.
-Cześć.-odpowiedziałam.
-Chciałbym cię zabrać na spacer, co ty na to.?
-Zgoda, gdzie i o której? 
-Przyjdę po Ciebie, ile czasu potrzebujesz.?
-15 minut . 
-Dobrze. Do zobaczenia skarbie-.. SKRABIE?! czy on ten pocałunek potraktował jako znak, że chce być z nim.? Mimo tego, że mnie do niego bardzo ciągnie, kocham Xsawiera.
-Paa. - rozłączył się. Poszłam się umyć, postanowiłam założyć sukienkę. Chciałam się trochę rozejrzeć po `moim` pokoju. Podobno urządziłam go jak byłam mała, ale teraz bym go ani trochę nie zmieniła. Ściany były zielone, jedna była cała przeszklona, obok niej stało ogromne łóżko z baldachimem, oprócz niego pokój był skromnie umeblowany. Biurko, toaletka i szafa, w której wisiała sukienka z tego materiału, który był chyba jedynym w Avalonie, była biała przepasana w talii czarnym pasem, na który ktoś przypiął broszkę z czarną kokardką, może ja.. Rozległo się pukanie do drzwi po chwili wszedł Jas.
-Buu.- powiedział z uśmiechem
-Hej- odpowiedziałam mu, przytulił mnie i dał buziaka w policzek.
-Gotowa.?
-Na spacer, zawsze- odparłam z szerokim uśmiechem.
-To dobrze bo chcę, żebyś poznała moją rodzinkę- oznajmił wziął mnie za rękę tak jakby było jasne, że się zgodzę.
_____________________________________
Chyba moi `czytacze` mnie opuścili.... trudno; )

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Info. ; d

Siemanoo.! ; p


Tak, więc wróciłam. Nie będę opisywała jak bardzo było zajebiście, bo nie o tym blog xd. 
Mam masę nowych pomysłów na posty, jutro powinien się pojawić nowy, jeżeli zdążę, bo mam trochę spraw do załatwieniaa. No to by było na tyle. Naraziee.! ;*