wtorek, 20 września 2011

15.

-Nie, czemu.? Przecież to o mnie im chodzi, dlaczego on ma umrzeć.?- krzyczałam na całe gardło, łzy płynęły już strumieniami.
-Lu, skarbie.- otworzył oczy i powiedział szeptem patrząc na mnie oczami pełnymi smutku i bólu- To zaszczyt umrzeć za ciebie. Pocałuj mnie ten ostatni raz p.. proszę- nachyliłam się i zapomniałam o tym, że patrzy na mnie Xsav. Pocałunek był słaby, ale na pewno go nie zapomnę..  Jasper zamknął oczy a jego pierś nie podnosiła się powoli i z dużym wysiłkiem.
-Shar czy na prawdę nie można nic zrobić.?!- zapytałam wściekła na siebie, że do tego doprowadziłam.
-Wiesz mogła byś zrobić eliksir Sauver des vies, ale robią go wróżki jesienne na poziomie zaawansowanym, a ty nawet nie zaczęłaś się szkolić.
-Nie można tu sprowadzić Monic.?!- chciałam coś zrobić.. jakoś mu pomóc
- Nie zdąży tu przyjść.. Poza tym, musi pilnować Avalonu- powiedział Shar, słyszałam jak jego głos drży. 
-Przecież..  Jak robi się ten eliksir.?- zapytałam, jeśli byłyby jakiekolwiek szanse na pewno bym nie odpuściła. 
-Potrzebujesz.. nie ma czasu zaraz dostaniesz wszystko co trzeba. Przyślę tu Katie, żeby pomogła ci się przygotować.- powiedział i wybiegł trzaskając drzwiami. Dopiero teraz spojrzałam na Xsaviera, widziałam w jego oczach żal i smutek. Widział, że cierpię i widział, że kocham Jasa mimo to nie wybiegł i nie zostawił mnie.. siedział tylko cicho i obserwował. 
-Skarbie, co tu się dzieje.?- zaraz, zaraz. Czy ja usłyszałam w jego głosie niepewność.?! Co tu się do cholery dzieje.?
-Ci, którzy cię porwali to nie byli ludzie, to byli trolle, są odwiecznymi wrogami wróżek. A ja...-zawahałam się.- a ja jestem wróżką.
-A on.?- zapytał wskazując brodą na Jasa, który oddychał coraz słabiej, jego głowa leżała na moich kolanach,  za ręką głaskałam jego złote włosy. Xsav zachowywał się tak, jakby wcale nie wyznała mu największej tajemnicy.. jak zawsze był o mnie zazdrosny, nawet w takiej chwili.
-A on ma na imię Jasper, i prawie umiera dlatego wybacz, ale nie mam zamiaru o tym z Tobą gadać.. na na pewno nie teraz.!- odpowiedziałam może trochę za ostro, ale Jas umierał .! W tym momencie do pokoju wbiegła Katia. Trzymała w ręce probówkę, a w drogiej woreczek. 
-Lucy, chodź szybko- położyłam delikatnie głowę Jaspera na poduszce i poszłam do kuchni. - Daj mi małą miseczkę. - posłusznie wyciągnęłam i położyłam miskę na blacie. Katia nalała do niej wody i dosypała trochę proszku  z woreczka, woda przybrała kolor trawy. -Włóż tu ręce- włożyłam, poczułam lekkie ukłucie, a potem czułam się jakbym włożyła ręce w chmury. -Dobra, teraz niczego nie dotykaj.- czułam się jak lekarz, nie wiecie oni też niczego nie mogą dotykać po umyciu rąk, ale jeżeli bierzemy pod uwagę okoliczności, to te porównanie nie było takie głupie. 
-Gotowa.? -zaskoczył mnie Shar,
-Zawsze.- odparłam. 
-Słuchaj teraz uważnie.- pokazał mi mały pojemnik z niebieskim płynem.-Nalej tego do miski. -polecił.- Teraz dosyp tego.- podał mi woreczek z materiału w którym było coś co pachniało kwiatami.- Tak dobrze. Teraz skup się i czytając to- podał mi pogniecioną kartkę- wsyp jeszcze to. Pamiętaj, to nie eksperyment, proszę cię skup się.- Czy się bałam.? haha.! Byłam przerażona, ale teraz lęk nie miał znaczenia. Znaczenie miał tylko Jasper. Przeczytałam kartkę, na której były słowa w języku, którego w ogóle nie znałam. Woda zaczęła parować, a ja nie wiedziałam co mam zrobić.-Świetnie ci idzie. Teraz dosyp proszek.- powoli nasypałam proszku do wody. Zrobił się mini wybuch. A Katia i Shar zaczęli mi bić brawa.
-Czyli, że dobrze tak.? ...                          CDN. ; D


_______________________________________________
Tak więc wróciłam. ; D 
Może dodam jutro jeszcze jeden. 
Komentarze proszę. ; *

piątek, 2 września 2011

Info.!!

Zawieszam.!

Podwód.? Szkoła.. ; / nowe gimnazjum.. brak czasu na pisanie.. przepraszam. nie wiem czy jeszcze wgl. tu będę pisać, ale raczej tak. ; D

3majcie się .<3

środa, 31 sierpnia 2011

14.

-Wstawaj, idziemy.- powiedziałam do Xsaviera. Chciałam mu pomóc, czy coś.
-Dam sobie radę- odpowiedział. Zarzucił swoją piękną, czarną grzywkę i wstał lekko stękając z bólu.
-Okej.? -zapytałam.
-Okej. Nie musisz się, aż tak mną przejmować, bo wiesz jestem już duży.- powiedział i pocałował mnie w policzek. Zachowywałam się jak suka, wredna suka. Nigdy nie potrafiłam znaleźć sobie chłopaka, zawsze byłam sama, a teraz nie mogłam się zdecydować, z którym mam być. Każdy był inny, każdy reprezentował zupełnie inny świat. Xsav był człowiekiem, zawsze się o mnie troszczył, był lekko nieśmiały i powalająco przystojny. Jas był wróżką wiosenną, albo wróżkiem.? Śmiesznie to brzmi, ale nie ważne Jas także się o mnie troszczył, był bardzo odważnym uwodzicielskim i silnym przystojniakiem. Och.. I co ja mam zrobić.?! Nie mogę tego tak zostawić.. Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos Xsaviera.
-Heloł Ziemia do Lu. Słuchasz mnie w ogóle.?
-Tak, pewnie, że tak.- skłamałam 
-Mhm.. to co powiedziałem.?- zapytał z uśmiechem
-Eee.. dobra nie słuchałam. Przepraszam.- powiedziałam i objęłam go.
-Ała, ała.- podskoczył 
-Pokaż, co cię tam tak boli.?- rozpięłam prę guzików jego ulubionej koszuli i podciągnęłam podkoszulek do góry. - Omg.!- krzyknęłam gdy zobaczyłam co go tak bolało. Z jego boku leciała krew, te wredne trolle rozcięły mu bok. Nie daruje im tego.!
-Co tam jest.?- zapytał pewnie moja głowa zasłaniała mu cały widok, trochę się odsunęłam. -Wow, pewnie zrobili to nożem.- powiedział i uśmiechnął się jakby w ogóle nie czuł bólu.-Wiesz, może kto to był.?
-Wszystko ci opowiem jak już będziemy u mnie, tutaj nie jesteśmy zupełnie bezpieczni. - dalej szliśmy w milczeniu, które nie trwało długo bo po chwili już znaleźliśmy się przy wielkiej, czarnej furtce, która odgradzała drogę od naszej posesji. Pierwszy raz widziałam ten dom od frontu. Był ogromny, chociaż po wnętrzu wcale nie było tego widać, było w nim dużo okien, co bardzo mi się podobało. Wszystkie światła były zgaszone, więc uznałam, że Jasper śpi. Otworzyłam drzwi, weszliśmy do środka. Jas leżał na naszej `stercie do spania`. Podeszłam do niego.
-Jasper, wstawaj.!-nie poruszył się, potrząsnęłam nim, dalej nic.-Xsav zostań z nim ja pójdę po Shara.
-Okej, ee po kogo.?- zapytał
-Potem ci wszystko opowiem.- odpowiedziałam i pobiegłam do lasu w stronę drzew.-Shar.! Shar.!- zaczęłam się wydzierać. Od razu zeskoczył z drzewa i skłonił się.-O, tu jesteś, posłuchaj. Xsaviera przed chwilą zaatakowało stado tolli, Jasper leż nie przytomny w domu, chodź zemną.-  pociągnęłam go w stronę domu.
-Czekaj, czkaj- powiedział- Xsavier wiem o `nas`.?
-Jeszcze nie.- odpowiedziałam- Zamierzam mu powiedzieć.
-Nie, nie możesz. wyczyścimy mu pamięć- powiedział to tak spokojnie, jakby czyścił pamięć codziennie.
-Posłuchaj Lu. Jak byłaś mała, czyściliśmy już pamięć, nie mógł i nie może wiedzieć kim jesteś.- próbował mnie objąć, ale ja odsunęłam jago rękę. Był trochę wyższy ode mnie, ale niższy od Jasa. Do oczu napłynęły mi łzy, ale to były łzy złości.
-Zamknij się i chodź, Jasperowi coś się mogło stać.-ruszył posłusznie za mną- I zabraniam ci usuwania pamięci bez mojej zgody.-dodałam stanowczym tonem. Doszliśmy do domu.-Jas jest nieprzytomny.- powiedziałam do Shara. Podszedł do niego, i powiedział nam.
-Jasper dostał płyn, który powoduje natychmiastową śmierć, prawdopodobnie nie przeżyje tej nocy.- łzy napłynęły mi do oczu tym razem smutku. 
_________________________________
Przepraszam, że zrobiłam taką przerwę, ale nie było mnie w domu. ; D


Pozdrawiam i proszę o komentarze. ;*

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

10 PYTAŃ KOSMETYCZNYCH

Normalnie nie biorę udziału w takim `czymś`, ale odpowiem na te pytania za prośbą Angel. Dziękuję za otagowanie. ;D

ZASADY:
1. Umieścić obrazek "10 pytań kosmetycznych do Majorki"
2. Odpowiedzieć na 10 pytań kosmetycznych
3. Powiedz kto cię oTAGował
4. oTAGuj 12 blogów tym TAGiem
5. Poinformuj blogi o oTAGowaniu

Moje odpowiedzi:

1. Używasz kolorowych cieni do powiek, czy neutralnych?
Rzadko używam cieni, ale jeżeli już to wolę neutralne kolory.

2. Co wolisz bardziej: pomadkę czy błyszczyk?
Wolę błyszczyk.

3. Czy uważasz, że tylko drogie produkty są dobre?
Nie, dużo kosmetyków robię sama. ;D

4. Co sądzisz i czy używasz różu do policzków?
Nie używam różu, nie czuję potrzeby. ;)

5. Jaki jeden produkt kosmetyczny kolorowy zabrałabyś na bezludną wyspę?
Tusz.

6. Miałaś kiedykolwiek problemy z cerą?
Oczywiście, zdarzały się.

7. Używasz filtrów?
Tak.

8. Na jaki produkt kosmetyczny uważasz, że trzeba wydać więcej pieniędzy?
Hmm, chyba najwięcej wydaję na podkłady w postaci musu.

9. Co sądzisz o maseczkach i czy ich używasz?
Używam, i bardzo je lubię. Czasem robię je sama.

10. Jakiej gwiazdy makijaże podobają ci się najbardziej? 
Nie mam pojęcia, przeważnie wszystkie gwiazdy mają ładne makijaże.;d



Blogi, które zapraszam do udziału:


czwartek, 25 sierpnia 2011

13.

Potrząsnęłam głową, nie mogłam uwierzyć, że znowu go pragnęłam. Tęskniłam za nim tylko dopiero teraz to sobie uświadomiłam. Nawet jakbym chciała teraz nim być, to nie możliwe. Ja i Jas jesteśmy tacy sami a Xsav, jakbyśmy postanowili żyć razem za około 20 lat ja nadal będę wyglądała młodo, bo będę młoda, a on.. on już nie będzie. Wstałam, pogładziłam ręką włosy i podeszłam do drzwi. Xsavier wpatrywał się we mnie, jakby nie potrafił uwierzyć, że to na prawdę ja.
-Co ty tu robisz.?- zapytała, ledwo powstrzymując się od przytulenia go i pocałowania, jak zawsze na przywitanie. 
-No wiesz.. P..poszedłem do twojego domu, ale sąsiedzi mi powiedzieli, że się przeprowadziliście. Nie rozumiałem dlaczego, w ogóle niczego nie rozumiałem, więc przyszedłem tutaj. Pan Smift powiedział mi, że tutaj teraz mieszkacie.- przerwał na chwilę, przeniósł wzrok ze mnie na Jaspera. Pewnie dziwnie to musiało wyglądać, on prawie goły, a ja miałam na sobie tylko luźną bluzkę, stanik i majtki.- A on co tu robi .?- zapytał, wyczułam w jego głosie nutę zazdrości.
-Jas, idź do środka, porozmawiam z nim i zaraz przyjdę.
-Dobrze, czekam na Ciebie.- pocałował mnie w policzek, a Xsav po prostu zrobił się cały czerwony. Zamknęłam drzwi, i przytuliłam się do Xsaviera. Nie wiem czemu to zrobiłam, ale po prostu musiałam.
-Tęskniłem za Tobą- powiedział i pocałował mnie w czoło.
-Tutaj wszystko się zmieniło, ja się zmieniałam.-westchnęłam- Xsavier między nami to już...-chciałam powiedzieć koniec, ale nagle zrobiła mi się straszna gula w gardle.
-Pójdziemy się gdzieś przejść.. na przykład do parku.?- zapytał i uśmiechnął się, biedny.. teraz jest taki szczęśliwy a za chwilę będziemy musieli się rozstać.
-Popatrz jak ja wyglądam.?!- fakt wyglądałam co najmniej źle. 
-Jak dla mnie pięknie.- pocieszył mnie.
-To poczekaj pójdę się przebrać okej.?
-Okej, ale pośpiesz się, bo długo bez ciebie nie dam rady.- pocałował mnie w policzek, a ja odwróciłam się i pobiegłam do pokoju. 
-Poszedł już.? -zapytał Jas, gdy weszłam do domu.
-Nie, idziemy na spacer.-odpowiedziałam, nie czekając na odpowiedź pobiegłam dalej. Weszłam do pokoju, próbowałam znaleźć jakieś ładne i wygodne rurki, ale moja ulubione były w praniu.
-Cholera- zaklęłam pod nosem. Ubrałam się , wzięłam też czapkę, żeby zakryła moje okropne włosy.   Zeszłam szybko na dół. Zdziwiłam się, bo Xsava tam nie było, weszłam z powrotem do domu.
-Jas, rozmawiałeś może z Xsavierem.?-zapytałam, bo może się pokłócili i Jas mógł go wyrzucić. 
-Nie, a coś się stało.?- zabrzęczała moja komórka. Przyszedł sms.
`Chodź do parku. Czekam.         Twój Xsav.`
Zapomniałam o Jasperze, od razu pobiegłam do parku. Nie było daleko pięć minut drogi. Nie spotkałam żadnych znajomych, co bardzo mi sprzyjało, ponieważ bardzo chciałam uniknąć niewygodnych pytań. Dotarłam do parku, nigdzie nie było widać Xsava. Zaniepokoiłam się, chodziłam po całym parku. Znalazłam go w końcu na środku parku, w najbardziej ciemnym miejscu. Siedział skulony pod drzewem.
-O, tu jesteś. Miałeś...-gdy podeszłam bliżej, nie mogła uwierzyć własnym oczom, miał podbite oko rozwalony nos, i rozciętą wargę, jego ubranie było całe poszarpane. Wyglądał okropnie, rzuciłam się obok niego na kolana.-Co się stało.?-zapytała, spojrzał na mnie strasznie smutnym wzrokiem.
-Napadli na mnie, na ulicy. Chciałem się trochę przejść, miałem potem po Ciebie wrócić, ale przeszedłem tylko parę metrów. Mówili coś o wróżkach. Lucy, nie zostawiaj mnie proszę.-powiedział wybuchnęłam płaczem.
-Nigdy cię nie zostawię- no a co miałam powiedzieć. Kochałam go, od prawie roku byliśmy szczęśliwą parą, w ogóle się nie kłóciliśmy, a teraz miałam z nim zerwać.. NIE.!
-Powiedzieli, żebym ci to dał- wyciągnął jakąś pogniecioną kartkę z kieszeni. 
`Chłopaka masz silnego, przyznać trzeba
Tylko uważaj, jedno potknięcie i już was nie ma.!` 
-Co tam pisze.?-zapytał Xsav.
-Nic ważnego.
_______________________________
UuUuuuu, ale to straszne xD. ;dd
Dziękuję za te 12 komentarzy po poprzednim postem.!
Jestem bardzo szczęśliwa, że podoba wam się moja historyjka. <3

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

12.

-Aaa.!- obudził mnie krzyk Jasa, bardzo się przestraszyłam. Całą noc oglądaliśmy filmy, przytulaliśmy się i całowali. Otworzyłam oczy, nie było go obok do czego się już przyzwyczaiłam. Stał prę kroków dalej, był przerażony. 
-Co się stało.? -zapytałam
-O matko, Shar nas zabije- chodził cały czas tam i z powrotem. 
-Czemu.?- fakt, Shar był wartownikiem, ale wątpię, żeby był zdolny nas zabić. Myślę, że nie byłby w stanie nawet podnieść na mnie głosu.
-Jest dwunasta rozumiesz.?!- był zły, nie na mnie, bardziej na siebie.
-No i co.?- zapytałam dalej nie rozumiejąc tej całej chorej sytuacji. 
-No i to, że nie poszliśmy do szkoły.- wybuchnęłam śmiechem.- Z czego się tak cieszysz.? Ty się możesz śmiać, bo tobie nic nie może zrobić, ale mnie może posłać z powrotem do Avalonu, albo gorzej może się poskarżyć twojemu ojcu.- był tak tym przejęty, że musiałam opanować mój napad śmiechu i go pocieszyć.
-Nie przejmuj się, pogadam z Sharem. Powiem mu, że to moja wina i poproszę, żeby nas nie wydał rodzicom. Okej.?- uśmiechnęłam się do niego powstrzymując kolejny napad śmiechu. 
-Okej, ale tak żebyś wiedziała, jakby nie groził mi powrót do Avalonu nie pozwolił bym ci na to.- Rzuciłam się na niego, przewróciłam go na stos koców i poduszek, na którym spaliśmy. 
-Nie pozwoliłabym mu na odesłanie cię z powrotem.- oznajmiłam, a jego twarz rozpromieniła się. Pocałował mnie. 
-Też bym mu na to nie pozwolił.- usiadł i objął mnie ramieniem, oparłam o niego głowę. Uwielbiałam tak z nim siedzieć, czułam wtedy, że mam wszystko. 
-Czekaj, czekaj dzisiaj jest wtorek tak.?
-Tak- odpowiedziała szybko.
-Czyli dzisiaj mamy cały dzień dla siebie tak.?
-Tak. To co będziemy robić?- a on znowu o tym, wiem, że chłopaki podobno myślą tylko o jednym, ale myślałam, że on jest inny. Nigdy nie rozmawialiśmy o seksie, w sumie to nigdy z nikim na ten temat nie rozmawiałam, no chyba, że z Sel. O mój bożee, jak ja jej dawno nie widziałam. Miałam tylko rzeczy na głowie, że nie miałam czasu tęsknić za nią ani za Xsavem. O jeju a on pewnie dalej myśli, że jesteśmy razem. Zaczęła boleć mnie głowa. 
-Japierdole.! - wykrzyknęłam nagle. Nie lubiłam przeklinać, w sumie to zawsze była bardzo grzeczna. 
-Ej, co jest.? -zapytał Jas. 
-Muszę pogadać z Xsavierem. 
-Wiem- oznajmił, próbowałam wstać, żeby wziąć jakieś leki, ale zemdlałam.
                                            ***
Otworzyłam z trudem oczy. Zobaczyłam pochylone głowy, które bardzo intensywnie rozmawiały.
Musiałam kilka razy zamrugać, żeby obraz nabrał ostrości. Nade mną stał Jas, Shar, Katia (dziewczyna z domku obok z Avalonie) i David, gdy go zauważyłam skrzywiłam się. Kłócili się, tak głośno, że znowu zaczęła mnie boleć głowa. 
-Zamknijcie się wreszcie, bo zaraz mnie rozsadzi.!-wydarłam się na nich, ale od razu tego pożałowałam, bo strasznie zakręciło mi się w głowie. Zamknęli się, nareszcie.!- No tak już lepiej- powiedziałam i zamknęłam oczy. Jas położył się obok mnie i przytulił mnie.
-Już dobrze skarbie, będzie dobrze.- łzy poleciały mi po policzkach, nie mogłam ich powstrzymać.- Jak się czujesz.- pocałował mnie w czoło, pomasowałam skronie, trochę pomogło..
-Już lepiej, co się stało- zapytałam.-Nic nie pamiętam. 
-Och. Kochanie rozbolała cię głowa i zemdlałaś. To pewnie ze stresu.- powiedziała Katia. 
-Co cię tak męczy.?-zapytał David z udawaną troską.
-Xsavier, muszę- ledwie o tym pomyślałam, moją głowę przeszedł jakby prąd, który wywołał tak silny ból, że jęknęłam mocniej wtulając się w Jasa. 
-Spokojnie Lu, spokojnie.- spodobało mi się to zdrobnienie, zresztą moje imię w ustach Jaspera, zawsze jakoś lepiej brzmiało.
-Już okej. Po prostu muszę załatwić pewną sprawę. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do wszystkich.
-A jeśli chodzi o sprawy to czemu nie było was dzisiaj w szkole.? -zapytał Shar.
-O Shar, Jas ci nie mówił, rano źle się czułam. Przepraszam.- starałam się uśmiechnąć, ale nie lubię kłamać, wiec wyszedł mi tylko jakiś grymas.
-Ziemski chłopak.! -krzyknęła Katia. 
-Co.?- zapytałam.
-Xsavier tu idzie. -odpowiedziała Kat. Nim się obejrzałam zostałam sama z Jasem. Ngle zadzwonił dzwonek. Usiadłam i zaczęłam masować skronie, bo ból głowy znów wrócił.
-Otwórz proszę- powiedziałam do Jasa. Poszedł i otworzył drzwi.
-Japer.?! Co ty tu robisz.?!- usłyszałam jego głos, wszystkie wspomnienia wróciły, wszystkie uczucia.. Zamarłam w bez ruchu, nie wiedziałam co mam zrobić...
_____________________
No to tyle. ;d 
Czy wam też co chwilę psuje się blogger.?
Dzisiaj tak się zdenerwowałam, bo miałam już cały rozdział napisany, chciałam go dodać a tu dup.! wylogował mnie i się nie zapisało, no normalnie myślałam, że ten komputer rozwalę, ale efekt tego jest taki, że zupełnie inne zakończenie. ;D 
Pozdrawiam i proszę o komentarze. 

czwartek, 18 sierpnia 2011

11.

Obudziłam się ze strasznym bólem głowy, który tak mnie zszokował, że stęknęłam i zwinęłam się z bólu. Przy czym oczywiście obudziłam Jasa mocnym kopniakiem w brzuch. Otworzył oczy, leżałam odwrócona do niego plecami.
-Ała.- powiedział, ale gdy zobaczył, że zwijam się z bólu poprawił się- co się stało kochanie.?-zapytał z troską.
-Głowa mnie napie*dala,
-Młoda panno jak ty się wyrażasz.?- zapytał ironicznie, ale kiedy zrozumiał, że mnie nie mam humoru uspokoił się- To pewnie ten stres. W nocy była tu twoja mama, chciała zobaczyć czy nic ci nie jest. -no świetnie.. teraz będzie miała do mnie pretensje, że śpię z Jasperem w jednym łóżku. 
-Zrobiła wielką czy ogromną awanturę?
-Powiedziała tylko, że dobrze iż jesteś cała i masz u swojego boku tak czujnego wartownika. Pocałowała cię w czoło uścisnęła moją dłoń i wyszła.
-I tyle.? 
-Tak. Tyle.- odpowiedział. Zbliżył się i pocałował mnie. 
-Muszę iść do rodziców- powiedziałam wstając z łóżka, trochę się ogarnęłam spięłam włosy w wysoki kok, ubrałam ciuchy pierwsze z brzegu, i nie czekając na Japera pobiegłam na dół. Zobaczyłam mamę w kuchnie robiącą śniadanie, jak zwykle omlety i kawa tylko, że teraz zamiast trzech porcji robiłam pięć. Jedna dla Shara i jedna dla Jasa.
-Mamo.!-krzyknęłam i pobiegłam w jej stronę, przytuliłam ją mocno.
-Kochanie, siadaj, jesteś głodna.?- mama, jak zawsze najważniejsze było, żebym nie była głodna. 
-Jestem.-odpowiedziałam i od razu dostałam swoją porcję, po chwili przyszedł też Jas.
-Dzień dobry.! -  powiedział z szerokim uśmiechem.
-Cześć Jasper. Głodny.?-mama odpowiedziałam mu tak samo przyjaznym uśmiechem. 
-Bardzo.- usiadł obok mnie i zaczął jeść.-No to co dzisiaj robimy.? 
-Jak to.? To już nie jest niebezpiecznie.- w tej chwili do domu wpadł Shar. 
-Lucy, mam dobrą i złą wiadomość, która pierwsza.?
-Dobra- odpowiedziała za mnie mama.
-Znaleźliśmy osiem trolli za twoim domem, razem z ich przywódcą także chwilowo jesteś bezpieczna.-oznajmił Shar
-A ta zła.? -zapytał tata schodząc po schodach.
-A  ta zła to taka, że twoi rodzice nie są bezpieczni, i będą musieli przeprowadzić się do Avalonu. 
-Dobra, mnie to tam nie przeszkadza.- od razu powiedziała mama- Z opowiadań Shara wynika, że jest tam pięknie.
-To prawda jest tam pięknie, ale co z tym życiem tutaj, co z moją szkoła i z moimi...-chciałam powiedzieć przyjaciółmi, ale Shar mi przerwał.
-O nie Lucy ty zostajesz. Ktoś musi pilnować domu, i nie możesz przerywać edukacji, bo może kiedyś będziesz chciała studiować itd.
-Bez Lucy nigdzie nie jadę.-zaprotestował tata.
-Niech się pan nie martwi, Lu będzie cały czas otoczona wartownikami. Poza tym myślę, że Jamison ee.. to znaczy Jasper nie opuści jej nawet na krok.- wytłumaczył Shar.
-Tak, będę bardzo dbał o państwa córkę, bo jest ona dla mnie tak samo ważna jak dla państwa, jeżeli nie bardziej.
-No to ustalone, pożegnajcie się i idziemy.- powiedział Shar co chwilę wyglądając za ramię. Zaniepokojona wyjrzałam przez okno.
-Co oni tu robią.?-zapytałam Shara. Przed wejściem stałam Monic i Rick. 
-Wziąłbym Davida, ale ktoś musi nam otworzyć bramę.Przyszli, żeby przekonać twoich rodziców do przeprowadzki. Chodźcie.-ponaglił mamę i tatę.- Wasz domek stoi obok domu Jasa. Tak wiem Carolinie się wami zajmie.
-Tak Caroline, jest na prawdę miła- powiedział Rick przechodząc przez próg.-Dzień dobry nazywam się Rick, jestem nauczycielem wszystkich preparatorek, czyli wróżek jesiennych.
-Czy mogliby państwo się pośpieszyć zostawiłam cały Avalon na głowie David, i boję się, że jak wrócimy to nic z niego nie zostanie.- zapytałam Monic.- Nazywam się Monic, jestem królową Avalonu.
-Oczywiście, już idziemy.- powiedziała mama.- To pa córeczko- zwróciła się do mnie, mocno mnie przytuliła i pocałowała w czoło, mimo tego, że miałam obcasy moja mama i tak była ode mnie wyższa  -Pa mamo.-odpowiedziałam- Na razie tato- dodałam obracając się w jego stronę- wpadnę do was w weekend.- przytuliłam go. Potem tata uścisnął dłoń Jasa, mama go przytuliła i wyszli. Wszyscy oprócz Shara.
-Dobra, teraz będzie, tylko lepiej. Dzisiaj mama zwolniła cię ze szkoły, więc masz dzień wolny, ale jutro normalnie uczęszczacie do szkoły, o b o j e.- zaakcentował. 
-Dobrze, proszę pana- odpowiedziałam.
-Możesz już iść-dodał Jasper. Shar przewrócił oczami i wyszedł, mrucząc coś pod nosem.
-No to mamy całą chatę dla siebie- powiedział i zaczął mnie całować, bardzo namiętnie i bardzo wolno. Trochę na razie nie ogarniałam tego wszystkiego, to się działo za szybko, nawet nie przyjrzałam się temu domowi, ale póki co liczył się tylko pocałunek z Jasem. Czułam się jak w niebie.
______________________________
Trochę krótki, ale jest xd.Chciałam wam pokazać parę koreańskich piosenek, którymi zainteresowałam się dzieki ANKYL  Oto grupa, która najbardziej mi się podoba: 
Nazywają się SHINee  i się mega słodcy.! Normalnie nie słucham takiej muzyki, bo wolę hip-hop i rap, ale nie mogłam się im oprzeć.;d
Mam jeszcze kilka innych:
Mam ich wiele więcej, ale nie będę was nimi zarzucać, bo nie wiem czy się wam spodobają.; ))

środa, 17 sierpnia 2011

10.

-Wracajcie do bramy, uważajcie. Za chwilę zadzwonię do David.- Shar miał strasznie przerażony głos.
-Dobra, damy sobie radę- powiedział Jas i rozłączył się-Nie bój się Lucy, jestem z tobą.- wziął mnie za rękę, poszliśmy szybko tam skąd przed chwilą wróciliśmy. Czy się bałam? Bała, nie wiedziałam czego , ale się bałam. Najbardziej przerażało mnie to, że nie wiem co się dzieje z moimi rodzicami. Nie powinnam jechać na ten weekend do Avalonu, powinnam tu być i.. no właśnie i co.? Wziąć na klatę bandę trolli.? Przy bramie stali już wartownicy, ulżyło mi trochę. Zadzwoniła komórka od Jasa.
-Halo.?- powiedział
-Cześć Jasper, mógłbyś mi dać Lucy do telefonu.?- to była moja mama.
-Cześć mamuś- powiedziałam
-Skarbie przyjedz tutaj, musimy porozmawiać.
-Dobrze, za chwilkę będę.- rozłączyłam się
-Co chciała.?-zapytał Jas. 
-Chce żebym tam przyjechała. Zawieziesz mnie ? 
-Nie, nie możemy poruszać się po drodze, przynajmniej na razie, jest za bardzo niebezpiecznie. 
-Może, ale ja muszę jechać do mamy i taty, muszę.!- krzyczałam z łzami w oczach. Podszedł do mnie i przytulił.
-Możemy jechać konna przez las.- powiedział i pocałował mnie w czoło.- Nic im nie będzie, tam jest Shar z wartownikami. Chodź wybierzesz sobie konia, tylko pamiętaj, że on będzie tylko twój i będziesz musiała o niego dbać, powinienem ci go dać trochę później, ale dobra spieszymy się w końcu, chodź.- szedł szybko, wiedział jakie to dla mnie ważne, żeby dotrzeć tam szybko. Stajnie była zbudowana w głębi lasu, cała drewniana w boksach były tylko cztery konie.- Wybierz, którego chcesz.- od razu wpadła mi w oko szara klacz, było widać, że jest silna. Miała na uchu brązową łatkę. Była piękna.
-Chcę tą- powiedziałam wskazują ją palcem.
-To jest Mila, przywitaj się z nową panią. Wsiadaj.- wyprowadziłam ją z boksu, była już osiodłana, Jas wsiadł na ciemno-brązową klacz. Dawno nie jeździłam na koniach, ale chyba nie wyszłam z wprawy.-To nie daleko.- krzyknął Jasper, wymijając mnie. Przycisnęłam stopy do podbrzusza Mili, od razu przyśpieszyła. Unosiłam się w górę i w dół równo z nią. Po chwili byliśmy już na miejscu, zsiadłam z Mili poklepałam ją i oddałam w ręce Jasa. Zapukałam delikatnie w tylnie drzwi, otworzył mi Shar.
-Ohh, Lucy jesteś.- przytulił mnie
-Tak, nic mi nie jest. Gdzie rodzice?- zapytałam wchodząc do środka.
-Śpią. Mnóstwo wrażeń jak na jeden dzień.
-Co tu się właściwie stało? -zapytałam rozglądając się po moim`nowym domu`. 
-David zadzwonił do mnie wczoraj wieczorem i powiedział mi, że miał wizję i trolle zaatakują. Na szczęście zdążyliśmy sprowadzić twoich rodziców tutaj, powiedziałam im o wszystkim. Nie byli bardzo zaskoczenia, co z kolei zaskoczyło mnie. Myślałem, że trolle odpuściły, ale jak tylko powiedziałaś, że one tam jednak były. Postanowiłem olać David, bo on by pewnie zapomniał. Zadzwoniłem od razu do Monic. Od razu przysłała wartowników. 
-Aha- byłam w lekkim szoku, trochę mnie to przytłoczyło. 
-Katia rozpakowała cię już możesz iść zobaczyć twój nowy pokój. Jak na razie tu zostaniecie.- nie odpowiedziałam tylko poszłam. Mój pokój był wspaniały. Ogromny miał duże łóżko i zielone ściany, wszystkie meble, czyli łóżko, szafa i biurko były wykonane z jasnego drewna. Wszystko wyglądało tak jakbym tu już wcześniej mieszkała, ciuchy były poukładane, na biurku stały ramki ze zdjęciami, ale jedne zdjęcie było nowe. Ja i Jasper w Avalonie. Patrzyłam mu w oczy a on się do mnie uśmiechał, było oprawione w srebrną ramkę z napisem `Love`. 
-Przepraszam za to zdjęcie.- podskoczyłam .
-Chcesz mnie na śmierć przestraszyć. 
-Przepraszam, nie chciałem, przepraszam.- powiedział uśmiechając się do mnie.
-Okej. -padłam na moje łóżko zmęczona tym wszystkim. Była już dwunasta, zaczynałam robić się głodna. Jas usiadł obok mnie, oparłam się o niego.- Co teraz będzie.? -zapytałam
-Też chciałbym to wiedzieć skarbie.- lubiłam jak mówił do mnie tak pieszczotliwie, przysunęłam swoją twarz do jego tak, że nasze nosy się stykały. 
-Kocham cię - powiedziałam, byłam tego pewna. Na 100%. Pragnęłam go całą sobą.
-Ja ciebie też- odpowiedział i pocałował mnie najpierw w czoło, potem w nos w końcu odszukał moich warg i zaczął ja podgryzać, co było bardzo podniecające. Odsunął się na chwilę, ale ja przyciągnęłam go do siebie. Całowaliśmy się, miałam wrażenie, że moje serce puszcza iskry. Usiadłam na niego okrakiem. Zdjęłam mu koszulkę, on zrobił to samo z moją. Opamiętałam się, nie byłam jeszcze gotowa, nie teraz.
-Jas.. przestań- powiedziałam dysząc, bo on przesunął ręce wzdłuż mojej talii w górę i zaczął pieścić moje piersi. Odsunęłam go od siebie, zdjęłam spodnie, nie dlatego, że chciałam, żeby on zdjął mi majtki, ale dlatego, że były bardzo niewygodne. Jas zdjął swoje położył się obok mnie, ja oparłam głowę o jego klatkę piersiową i wsłuchiwałam się w jego oddech. oczy zaczęły mi się kleić.. zasnęłam.
_________________________________
No to tyle. Proszę o komentarze .! ;dd

niedziela, 14 sierpnia 2011

09.

Obudziłam się następnego dnia w czyimś pokoju, obok mnie spał Jas. Domyśliłam się, że musiałam wczoraj zasnąć u Jasminy. Nie wiedziałam która godzina, nie miałam przy sobie zegarka, a okna były zasłonięte. Miałam na sobie tylko koszulkę od Jasa, którą miał na sobie w czwartek w szkole, i majtki. 
Jas tak słodko wygląda jak śpi.. w sumie to on cały czas wygląda słodko. Chciałam wstać, ale gdy tak na niego patrzyłam postanowiłam, że jeszcze poleżę. Leżał bardzo blisko i jedną ręką mnie obejmował, dzięki czemu czułam się tak bezpieczna. Odwróciłam się twarzą do niego, nagle otworzył oczy i pocałował mnie, długo i namiętnie. 

-Cześć skarbie.- poczułam się jakbyśmy byli starym dobrym małżeństwem. W odpowiedzi tylko się uśmiechnęłam.- Masz może zamiar wstać, bo ja bym mógł tak leżeć całe życie.
-Tak, mam taki zamiar.- chciałam wstać, ale Jas pociągnął mnie i położył się na mnie. 
-Ha, a teraz co zrobisz.?- szarpałam się, ale po chwili miałam dość i uznałam, że i tak go nie odepchnę. Podparł się na rękach i patrzył mi prosto w oczy. Chciał mnie pocałować, ale odwróciłam twarz. Dostałam buziaka w policzek. Jasa chyba to trochę zszokowało.
-Ej, co to miało być.?- zapytał z wyraźnym grymasem.
-Unik.?- roześmiał się, ja też zachichotałam. Znowu patrzył mi w oczy, dał mi tak szybkiego buziaka, że tym razem nie zdążyłam się odwrócić. 
-Jestem szybszy- znowu zaczęliśmy się śmiać, bo zachowywaliśmy się jak dzieci.-W nocy byłem w Akademii i przyniosłem ci ciuchy.
-Dziękuję, nie trzeba było, mogłam ubrać to co miałam wczoraj na sobie. A twoja mama nie miałam nic przeciwko temu, że śpimy razem.? -nagle przypomniało mi się, że Carolina mogła mu zrobić straszną awanutre z mojego powodu.
-Nie, moja mama mi ufa.- ulżyło mi. Miałabym wyrzuty sumienia gdyby pokłócił się z mamą z mojego powodu.
-No to jak wstajemy.? -zapytałam po dłuższej chwili ciszy. Jas leżał już obok mnie, opierałam głowę o jego klatkę piersiową.
-W sumie nie mamy po co u nas jest teraz środek nocy. -uśmiechnął się.- Wszyscy śpią, możemy robić co chcemy..- powiedział to tak, że od razu domyśliłam się, o co mu chodzi.
-Nie, nie, nie i jeszcze raz nie. Wstajemy.- powiedziałam odsuwając go ode mnie. Natychmiast odsunął moją rękę i przybliżył się do mnie.
-Kochanie, a z resztą, dobra wstajemy.- Zepchnął mnie z łóżka,a ja z bólem wylądowałam na podłodze. Jas zwiesił głowę z brzegu łóżka.-A tak w ogóle, witam w moich skromnych progach.- uśmiechnął się, prezentując ten `Hooliwudzki uśmiech`. Odwróciłam głowę żeby na niego nie patrzeć.Wstałam i podeszłam do krzesła, an którym wisiał przygotowane dla mnie ciuch. Miałam czas, żeby się trochę rozejrzeć. Pokój był mały, głównie dlatego, że co najmniej 1/2 zajmowało ogromne łóżko z ciemnego drewna. Ściany były niebiesko-srebrne. Oprócz tego łoża stała tam tylko szafa i malutkie biurko. Chciałam wyjść, nacisnęłam klamkę, ale drzwi były zamknięte.
-Wiedziałem, że będziesz chciała mi uciec.- powiedział szatańskim tonem, skanując mnie wzrokiem.
-Daj mi klucz, proszę.-potrząsnął głową-Jas proszę, muszę się przebrać.
-To przebieraj się tu. widziałem cię już w bieliźnie. Wczoraj spałaś jak zabita, a ja nie chciałem, żebyś sobie zniszczyła tą cudną suknię.-westchnęłam, nie wstydziłam się swojego ciała, byłam szczupła i wysoka. Powoli ściągnęłam bluzkę Jasa perai ubrałam to co  dla mnie przyniósł.
-No zbieraj się, bo wyskoczę oknem.- Jas natychmiast wstał zrobił parę kroków i znów rzucił się na łóżko.- Chodź.!- próbowałam do niego podbiec, ale on oczywiście przyniósł mi najciaśniejsze jeansy jakie mam, nie wiem po co je brałam.-Nie mogłeś zabrać luźniejszych spodni.?
-Lubię patrzeć na twój tyłek.- no i oczywiście znów byłam cała czerwona, naciągnęłam bluzkę chyba aż po kolana, ale ona odmówiła posłuszeństwa i odskoczyła z powrotem odsłaniając cały tyłek.
-Jesteś okropny- powiedziałam w sercu myśląc zupełnie co innego. 
-Ja też cię kocham- o matko ! o matko! kocham.?! Jamison mnie kocha... OMG.
-Jas ja..
-.. ja nadaj kocham Xsawiera. Tak wiem, ale nie uważasz, że to trochę nie w porządku, będziesz teraz brała garściami z dwóch światów, tam on a tu ja. Zastanów się.- zapadła cisza, wiedziałam, że wczoraj tylko zagrał taką obojętność, ale miał rację niestety. Czy jest możliwe, żeby dziewczyna kochała dwóch facetów na raz.? Podeszłam do niego usiadłam mu na kolanach.
-Nie rób mi tego.- poprosiłam- Przynajmniej nie teraz. Muszę porozmawiać z Xsavem, ostatnio się od siebie oddaliliśmy. Daj mi czas.-uśmiechnęłam się do niego przepraszająco. Dałam mu buziaka, a on się uśmiechnął.
-Skarbie.. przepraszam. Nie chciałem.
-W porządku, wszystko w porządku. Możemy już iść. Która godzina.? 
-Trzecia w nocy.- pocałował mnie w czoło.
-To u nas jest dziewiąta, zanim dojdziemy do bramy będzie około dziesiątej. 
-Tak, tylko kto ci tą bramę otworzy.? 
-Nie wiem, ktoś na pewno.- Ubrał szybko swoje jedyne jeansy jakie tu miał, totalnie wygniecioną koszulkę, otworzył drzwi. Zeszliśmy po schodach Jas poszedł do kuchni. 
-Chcesz nektarynę.?- zapytał podając mi owoc.
-Mhm.- zrobiłam dużego gryza, byłam trochę głodna, fakt- Dzięki.- zjedliśmy ja szybko w kuchni nad talerzami, bo te nektarynki były tak soczyste, że inaczej się nie dało.Umyliśmy się z tego lepkiego soku, Jasper wziął mnie za rękę i wyszliśmy. 
                                           ***
Kiedy doszliśmy do bramy na ławce obok niej siedziała Monic pogrążona w lekturze, podeszłam bliżej.
-Cześć Monic- aż podskoczyła. 
-Oh. Lucy nie strasz mnie. Otworzyć wam bramę ?
-Jakbyś mogła, to była bym ci bardzo wdzięczna -uśmiechnęłam się.
-Jasne już się robi- stanęła naprzeciw bramy powiedziała coś po cichu trochę pomachała rękami i brama się otwarła. Wzięłam Jasa za rękę.
-Dziękuję. -powiedziałam do Monic. Przeszliśmy przez bramę. Jas prowadził mnie prosto do mojego domu, czułam w powietrzu zapach spalenizny. Po drodze nie widzieliśmy żadnego z wartowników. Trochę się bałam, ale gdy doszliśmy do mojego domu i stoi tak jak go zostawiłam obawy ze mnie uszły, nie słusznie. Otworzyłam tylnie drzwi, dom był pusty, zupełnie pusty. 
-Co tu się stało? -zapytała ze łzami w oczach.Pobiegłam do mojego pokoju, w nim też nic nie było. Na ścianach wysiały resztki podpalonych zdjęć.
-Spokojnie zadzwonię do Shara. On na pewno nam wszystko wytłumaczy.
-Halo.? -odezwał się głos w słuchawce, ulżyło mi. 
-Shar co tu się stało gdzie jesteście.? 
-Jak to gdzie, a wy gdzie? 
-W domu Lucy. On jest cały pusty.
-No tak, jej rodzice, się przeprowadzają. Martwili się o nią, więc musiałem im wszystko powiedzieć. -o mal nie wybuchnęłam śmiechem, powstrzymałam się i zamiast tego tylko parsknęłam . Tak się bałam, że coś się stało.
-Gdzie oni teraz są.?
-Dostali dom w drugiej części miasta.
-Jak to dostali.?-zapytał Jas.
-David miał wizję o napaści trolli, na razie się nie sprawdziła.
-Dlaczego was tu nie ma.?
-Mieli przysłać innych. 
-Tak i na pewno moi rodzice spalil moje zdjęcia i napisali mi spraye'e na ścianie `nie teraz to następnym razem`
-Że co.?- wrzasnął Shar.
___________________________
;)) 

piątek, 12 sierpnia 2011

08.

-O. Za co to .?-zapytał Jas widocznie zadowolony, że dostał buziaka.
-Za wszystko, za nic. Sama nie wiem- chyba się zarumieniłam, bo bardzo dziwnie na mnie patrzył.
-Oh kochanie, ale ty jesteś śmieszna. Po prostu powiedz, że ci się podobam.
-Jas ja.. kocham Xsaviera. Przepraszam, to się już więcej nie powtórzy.- spuściłam wzrok i wpatrywałam się w końcówki butów. Jasper, ku mojemu zdziwieniu, wcale się tym nie przejął. Przytulił mnie i powiedział:
-Wcale cię nie proszę żebyś właśnie w tej chwili wybrała pomiędzy mną a `tym drugim`-zaakcentował to bardzo wyraźnie- chcę tylko, żebyś była przy mnie. Dzisiaj jest sobota, a jutro musisz już wracać, dlatego proszę cię, nie rozmawiajmy o tym już.- uśmiechnął się bardzo ciepło i pocałował w czoło.-Idziemy.? -zapytał.
-Mhmm- podszedł do drzwi domku i zapukał 2 razy.
-Kto tam.? -zapytała kobieta po drugiej stronie drzwi, pewnie jego matka.
-To ja, Jamison. odpowiedział. Drzwi natychmiast się otwarły i kobieta trochę niższa ode mnie, ale szczupła, wręcz rzuciła się na Jasa. Miała czarne włosy i wyglądała bardzo młodo.
-Tak dawno cię nie widziałam skarbie, jak to się stało, że tu jesteś, nie powinieneś strzec Lucy.?- na dźwięk mojego imienia zadrżałam. Wygląda na to, że mnie znają wszyscy, a ja hm.. praktycznie nikogo.
-Mamo, Lucy jest tutaj, dlatego ja też tu mogę być- w tym momencie kobieta odwróciła się i od razu mnie też przytuliła.
-Lucy, jak ty wyrosłaś. Zupełnie się zmieniłaś, tak się ciesze, że mogę cię zobaczyć. 
-Dzień dobry, proszę pani- chyba znowu zrobiłam się całą czerwona..
-Jaka pani.? Jestem Caroline.-podała mi rękę, którą bez namysłu chwyciłam, postanowiłam się nie przedstawiać, no najwyraźniej Caroline mnie już znała.-Wejdziecie do środka.?-teraz zwróciła się już do Jasa.
-Pewnie, ale tylko na chwilę. Jest już dwunasta, ale w świecie ludzi jest osiemnasta, Lucy za nie długo będzie chciała iść spać.
-Przecież spałam tak długo.- powiedziałam.
-Nie wiem kochanie, czy można to nazwać spaniem..
-Przecież powiedziałeś, że jak `zasnęłam` to ty wyszedłeś.
-No, może trochę skłamałem. Byłaś nieprzytomna, ale około czwartej nad ranem, naszego czasu, przyszedł David wlał ci coś do ust i ocknęłaś się, po czym od razu zasnęłaś. Tak więc spałaś tylko sześć godzin. A wiem, że wcześniejsze noce też miałaś nie do końca przespane za sprawą egzaminu z biologii.
-Ahaa.-tylko tyle z siebie wydusiłam, chwilę później mój brzuch wydał głośny jęk.
-Lucy jesteś głodna.?- zapytała Caroline otwierająca nam drzwi i zapraszając do środka.
-Chyba trochę tak.- przyznałam niechętnie.
-To dobrze, że zrobiłam dzisiaj większą misę sałatki.- sałatki, no tak, czemu na to od razu nie wpadłam. Całe moje fanaberie z dzieciństwa dotyczące jedzenia nagle się wyjaśniły, nigdy nie jadłam niczego innego tylko warzywa, albo owoce, a piłam tylko sprite'y.-Jas idź po siostrę i powiedz jej, że za chwilę obiad.
-Mhmm. Idziesz zemną?- zapytał mnie- Pokaże ci mój pokój.- dodał z uśmiechem.
-Idę.- dopiero teraz rozejrzałam się dookoła, domek przypominał normalny dom, normalnej rodziny.Kuchnia była zielono szara, szafki brązowe a stół okrągły, zaciekawił mnie jedynie brak pieca, w sumie po co im piec jak i tak by z niego nie korzystali. Salon miał biało-żółte ściany, ogromną żółtą kanapę i mały telewizor. Żadnych innych pokoi nie zauważyłam. Weszliśmy z Jasem po schodach i znaleźliśmy się obok różowych drzwi.
-To twój pokój.?-zachichotałam.
-Nie, mojej siostry- odparł z uśmiechem. Delikatnie zapukał i powoli otwarł drzwi. Moim oczom ukazał się cały różowy pokój z porozrzucanymi wszędzie zabawkami, na środku dywanu siedziała mała dziewczynka, która wygląda na trzy, może cztery lata, ale doskonale wiedziałam, że miała więcej.-Cześć Jasmin, mama powiedziała, że za chwilę będzie obiad.
-Jamisoooon!- wrzasnęła mała i również rzuciła się na Jasa. Lecz gdy mnie zauważyła schowała się za nim i tylko uśmiechnęła się do mnie.- Jas kto too.?- zapytała
-Cześć jestem Lucy. -schyliłam się i podałam jej ręką, ona ją odsunęła i od razu mnie przytuliła, ponieważ kucałam, przewróciłam się. Jasmina zaczęła się śmiać, wie ja też pozwoliłam sobie na cichy śmiech.
-Polubiła cię-zakomunikował Jasper. Leżałyśmy tak i śmiałyśmy się, a Jas patrzył na nas bardzo zdumiony.
-Dzieciaki obiad.!- zawołała Caroline.
-Dobra pokaże ci swój pokój po obiedzie.- zeszliśmy na dół. Usiadłam przy stole a Jas zajął miejsce obok mnie. 
-Chcę siedzieć na kolanach Lucy.- powiedziała Jasmina, było mi bardzo miło.
-Oh Jasmina daj Lucy zjeść w spokoju.- odpowiedział jej Jas a Carolnie go poparła.
-Pobawimy się po obiedzie.
-Dobra- zgodziła się Jasmina. Sałatka była bardzo dobra i muszę się przyznać, że wypiłam aż trzy kubki tego pysznego soku pomarańczowo-grejphrutowego.
-Dziękuję było bardzo dobre. pomóc pani posprzątać.? - zapytałam Caroline.
-Jakiej pani.? 
-Pomóc ci posprzątać.?- poprawiłam się
-To bardzo miłe z twojej strony, ale Jasmina by mnie chyba udusiła jakbym zabrała jej jeszcze chwilę z tobą.- uśmiechnęłam i poszłam do pokoju Jasminy, Jas szedł za mną. gdy weszłam do pokoju Jasmina siedziała na kanapie i rysowała, usiadłam obok niej, gdy spojrzałam na kartkę po prostu mnie zamurowało. Miała ogromny talent, narysowała ślicznego jednorożca ze skrzydłami pegaza.
Bawiłyśmy się bardzo długo, potem Jas mnie zastąpił a ja usiadłam na kanpie.
________________
Trochę to długie wyszło. 
;))
Jakbyście mieli jakieś sugestie dot. książki piszcie na gadu: 2763191. ;D
Lub. na Faceebuk'a

środa, 10 sierpnia 2011

07.

-Zaczekaj!- krzyknęłam na Jasa- Nie mogę iść tam w takim stroju!
-Wyglądasz wspaniale- powiedział z uśmiechem
-Tak i mam iść do twoich rodziców ? -zapytałam
-Dokładniej to do mojej mamy i siostry-spuścił głowę- może usiądziemy- powiedział i wskazał ręką malutką ławkę obok drzwi do mojego pokoju.
-Dobrze.- usiadłam mu na kolanach, ponieważ na ławce było za mało miejsca - Co się właściwie wczoraj wydarzyło?
-Nic nie pamiętasz.?
-Film urwał mi się po naszym pocałunku.- odpowiedziałam
-Więc, potem poszliśmy na spacer zaprowadziłem cię do pokoju, położyłem na łóżku. Przyznaję, chwilkę leżałem obok Ciebie, ale myślałem, że jesteś świadoma tego co się dzieje. Za ok. 10 minut zasnęłaś, przykryłem cię kocem i wyszedłem.
-Dlaczego zemdlałam. 
-Myślę, że intensywny zapach kwiatów trochę zamieszał ci w głowie.
-Mhmm. A co to było za drzewo.?
-Drzewo życia.
-Drzewo czego?- zapytałam
-Drzewo życia. Jest to dla mnie wyjątkowe miejsce.
-Mhmm. 
-No to idziemy?
-A daleko to? Bo bolą mnie nogi.- skłamałam.
-Bardzoo daleko- powiedział i pocałował mnie w czoło. Szliśmy bardzo wolny przez aleję `mieszkaniową`, była to droga po której obydwóch stronach rosły ogromne drzewa. Na drzewach były domki świecące chyba wszystkimi możliwymi kolorami. Mój świecił zielono-szarym światłem, na jego gałęziach były porozwieszane choinkowe światełka. To był taki magiczny widok. Kiedyś był to mój dom, a teraz czuję się jakbym była tu po raz pierwszy. Obok mnie domki miały Katia i Emanuela.
-Czyj to domek.?- zapytałam Jasa gdy mijaliśmy największy z domków, który bił tak jasnym, białym światłem, że trzeba było przymrużyć oczy.
-Tu mieszka Rick.- no pewnie mogłam się domyślić..
-Dlaczego on ma taki duży domek.? Albo raczej dom.
-Rick jest nauczycielem wszystkich preparatorek. - świetni, czyli jak przyjadę tutaj na ferie to spędzę z nim dwa tygodnie.. Dalej szliśmy już w milczeniu. Mijaliśmy różnokolorowe domki, gdy skończyła się aleja, weszliśmy na ogromny rynek, na około było pełno sklepów, a w sklepach mnóstwo kolorowych rzeczy. Podeszłam do jednej z wystaw, zobaczyłam kolorową spinkę do włosów, była wspaniała, nie mogła się powstrzymać musiałam ją przymierzyć. Obok stał Jas i gapił się nie mnie.
-Co.?- zapytałam
-Nic, po prostu ślicznie wyglądasz. Bierzesz ją.?
-Nie mam pieniędzy- powiedziałam ze smutkiem. Jas się roześmiał- Co cię tak śmieszy.?!
-U nas nie ma czegoś takiego jak `pieniądze`. Ten kto ją zrobił, nie zrobił jej dla zapłaty. Jeśli ją chcesz to ją weź, i powiedz autorowi tej pięknej spinki, że bardzo ci się podoba.- wzięłam ją podeszłam do pana który siedział na końcu sklepu.
-Bardzo mi się podoba, czy mogłabym ja zabrać.?
-Oczywiście, bardzo ładnie w niej wyglądasz.- odpowiedział z uśmiechem. Wzięłam ją. 
-Daleko jeszcze.?- zapytałam Jasa, gdy weszliśmy już na `drogę`, nie wiem czy to można w ten sposób nazwać, bo u nas droga jest pokryta asfaltem. A tutaj to po prostu wydeptana dróżka w trawie.
-Już jesteśmy- powiedział wskazując ręką mały kolorowy domek.-Stresujesz się.?-zachichotałam 
-Nie.? No może trochę.
-To dobrze.- powiedział z u śmichem.
-Czemu.?- zapytałam.
-Bo to znaczy, że ci na mnie zależy.- spojrzał na mnie na chwilkę. Pociągnęłam go za rękę, stanął bliżej mnie.
-Pewnie, że zależy- popatrzył mi w oczy, poczułam jak miękną mi kolana. Zbliżył swoją twarz do mojej.
-Tylko szkoda, że nie tak bardzo jak mi na tobie.- usłyszałam cień smutku w jego słowach. Zbliżył się jeszcze bardziej, znów na mnie spojrzał jakby chciał się przekonać czy na prawdę tego chcę. Pewnie, że chciałam mimo tego, że wiedziałam jakie to nie w porządku wobec Xsaviera. Pocałowałam go. Ja, jego. Nie on mnie..
_____________________________
Nie wiem czemu dodałam następny, bo przecież mam tylko 3 komentarze, czy może nawet 2... 
trochę mi smutno z tego powodu, no ale cóż .. ; d


http://demotywatory.pl/3352329/Nie-lubisz-mnie

wtorek, 9 sierpnia 2011

06.

Obudziło mnie pukanie do drzwi. Spałam do około 10, oczywiście w Avalonie, nie pamiętam jak się tu dostałam, ale chyba przyprowadził mnie tu David, albo nie, nie wiem, nie pamiętam. Pamiętam też mój pocałunek z Jasem.. na samą myśl o Nim uśmiecham się.  Szybko otwarłam drzwi, po drugiej stronie stał Rick, kojarzyłam go ze zdjęć Sel, bo ona i Monic kumplowały się, już długo, a Monic i Rick byli razem już chyba ponad 2 lata.
-Cześć Lucy, jestem Rick bardzo się cieszę, że do nas wróciłaś. Mam nadzieję, że ten weekend przekona cię do tego, żebyś przyjechała do nas na ferie.-powiedział z zaskakująco przyjaznym uśmiechem.
-Cześć. Po co miałabym tu przyjechać, aż na dwa tygodnie?
-Jak to..? To Jamison ci jeszcze nic nie mówił.? 
-A co miałby mi przekazać- teraz już nic nie rozumiem, myślałam, że przyjechałam tu na wypoczynek, przynajmniej tak powiedział mi Jas..
-Dobrze, więc ja ci powiem. `Wróżkowe życie` nie jest tak kolorowe jak ci się wydaje, mamy też wrogów, którzy od lat próbują dostać, się do Avalonu. Zastanawiałaś się kiedyś może czemu wartownicy tak cię pilnują?
-Masę razy- przyznałam. 
-No to właśnie dlatego, że ty jesteś jedyną wróżką, która żyje wśród ludzi odkąd skończyła 7 lat, dlatego też co powinienem wymienić jako pierwsze, brama jest na twojej działce.
-Dobrze, czyli wasi wrogowie na mnie polują?
-Mogła byś mi nie przerywać? Dziękuję. Tak polują na Ciebie, dlatego powinnaś spędzać każdą wolną chwilę na naukę obrony przed nimi. Nasi wrogowie to trolle olbrzymi obrzydliwe trolle, powinnaś spędzić tutaj ferie. Nie mówię od razu, że całe ferie, ale przynajmniej na jeden tydzień. Tylko ostrzegam cię, że im krócej tutaj będziesz tym więcej materiału będziesz musiała codziennie poznawać.-zapadła dość długa cisza.-Skończyłem- oznajmił Rick.
-Mogłabym tutaj przyjechać na 2 tygodnie, nie ma sprawy, ale co mam powiedzieć rodzicom?
-Powiesz, że jedziesz na snowboard z Jamisonem do jego rodziny w górach.
-Wow. Widzę, że macie już wszystko przygotowane, zgoda.- ciekawe jak ja się mam bronic przed `olbrzymimi trollami` chyba, że opanuję czarną magię. Rick wyszedł, chwilę później zadzwonił telefon.
-Halo?
-Cześć.- to był Jas.
-Cześć.-odpowiedziałam.
-Chciałbym cię zabrać na spacer, co ty na to.?
-Zgoda, gdzie i o której? 
-Przyjdę po Ciebie, ile czasu potrzebujesz.?
-15 minut . 
-Dobrze. Do zobaczenia skarbie-.. SKRABIE?! czy on ten pocałunek potraktował jako znak, że chce być z nim.? Mimo tego, że mnie do niego bardzo ciągnie, kocham Xsawiera.
-Paa. - rozłączył się. Poszłam się umyć, postanowiłam założyć sukienkę. Chciałam się trochę rozejrzeć po `moim` pokoju. Podobno urządziłam go jak byłam mała, ale teraz bym go ani trochę nie zmieniła. Ściany były zielone, jedna była cała przeszklona, obok niej stało ogromne łóżko z baldachimem, oprócz niego pokój był skromnie umeblowany. Biurko, toaletka i szafa, w której wisiała sukienka z tego materiału, który był chyba jedynym w Avalonie, była biała przepasana w talii czarnym pasem, na który ktoś przypiął broszkę z czarną kokardką, może ja.. Rozległo się pukanie do drzwi po chwili wszedł Jas.
-Buu.- powiedział z uśmiechem
-Hej- odpowiedziałam mu, przytulił mnie i dał buziaka w policzek.
-Gotowa.?
-Na spacer, zawsze- odparłam z szerokim uśmiechem.
-To dobrze bo chcę, żebyś poznała moją rodzinkę- oznajmił wziął mnie za rękę tak jakby było jasne, że się zgodzę.
_____________________________________
Chyba moi `czytacze` mnie opuścili.... trudno; )

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Info. ; d

Siemanoo.! ; p


Tak, więc wróciłam. Nie będę opisywała jak bardzo było zajebiście, bo nie o tym blog xd. 
Mam masę nowych pomysłów na posty, jutro powinien się pojawić nowy, jeżeli zdążę, bo mam trochę spraw do załatwieniaa. No to by było na tyle. Naraziee.! ;*

niedziela, 24 lipca 2011

05.

Siedziałam na schodach  i wpatrywałam się w linię drzew, wiedziałam, że on teraz na mnie patrzy chociaż go nie widzę on widzi mnie. Weekend w Avalonie z Jasperem. Wśród tych pięknie pachnących kwiatów i kolorów, które aż raziły w oczy, cieszyłam się, bardzo, ale czy zdołam nad sobą zapanować. Nie wiem dlaczego zawsze kiedy on jest blisko mnie mam ochotę go pocałować.. Postanowiłam ubrać sobie krótkie spodenki, ponieważ `po drugiej stronie  bramy` jest ciepło. Do torby zapakowałam tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Dotknęłam pierścionka, który dał mi Xsaw 2 tyg przed gwiazdką kiedy już oficjalnie byliśmy razem. Wstałam i ruszyłam w stronę bramy kiedy tylko zniknęłam z pola widzenia moich ciekawskich sąsiadów Jas spadł z drzewa i mnie przytulił, przycisnęłam go do siebie i dopiero po paru sekundach zrozumiałam, że chyba za mocno..
-Widzę, że tęskniłaś
-Nie, tylko po prostu strasznie się stresuję tym całym `Weekendem w Avalonie` tylko tyle- skłamałam na szybko. Tęskniłam?.. Nie, ale tylko dlatego, że teraz już wiem, że On jest cały czas obok mnie..
-Mam nadzieję, że wzięłaś jakiś zeszyt.?
-Tak, jakiś tam mam- powiedziałam i uśmiechnęłam się najcieplej jak mogłam. Jasper wziął mnie za rękę i pocałował w kostki jak gentleman. Tym razem już wiedziałam gdzie iść, szłam pewnie nie zwracając uwagi na wartowników, którzy byli dookoła nas. Nie dowiedziałam się jeszcze po co oni tu są, bo zawsze gdy pytałam Monic o coś związanego z kimś innym niż Jasper, odpowiadała, `Jamison wyjaśni ci to gdy będzie pora`. Tak więc myślę, że "ta pora" jest dzisiaj, trochę się boję, bo w liście pisało, że Monic kazała mu coś dla mnie przygotować. Zatrzymałam się obok drzewa, w którym jest brama wartownicy, którzy do tej pory otaczali drzewo teraz stanęli w półkolu  Jas dołączył do nich. Próbowałam tym razem nie zamykać oczu, bo ostatnio zamknęłam i przegapiłam moment w którym pojawia się brama, ale światło było tak intensywne, że musiałam mrugnąć gdy otworzyłam oczy brama już była na sowim miejscu. W bramie pojawiła się znana mi już postać.. David, szczerze miałam nadzieje, że bramę otworzy mi Monic. Wszyscy wartownicy skłonili się do połowy,a ja tak jak poinformował mnie przed chwilą Jas skłoniłam głowę. Przez bramę wpadło dużo ciepła i tego pięknego zapachu jakby  wszystkich kwiatów na raz. David wyciągnął do mnie rękę, po chwili wahania chwyciłam go, odwróciłam się jeszcze do Jaspera i kiwnęłam mu ręką, że ma iść zemną, ale on pokręcił przecząco głową.
-Bez Jamisona nigdzie nie idę- zaprotestowałam, odwróciłam się i wzięłam Jasa za rękę. Nie to, że z nim jakoś lepiej, po prostu na razie nie ufam tu nikomu, tylko jemu i Monic. Wiem, że oni mi nic złego nie zrobią, ale i tak wolę wszędzie po Avalonie chodzić z Jasperem. David popatrzył na mnie i na niego z wyższością, nienawidzę go za to, że tak wykorzystuje to, że jest wróżką zimową. Moim zdaniem to, że zakwitł w zimie i jest wróżką zimową i że jest ich tylko trójka, to wcale nie daje mu powodu do takiego traktowania. 
-Czyżby nasza sławna Lucy bała się mnie jeszcze.- jak on tak w ogóle może powiedzieć.?! nic nie odpowiedziałam tylko rzuciłam mu zabijające spojrzenie, niestety dalej żył...-Dobra dzieciaki idziemy Jasper coś dla Ciebie przygotował, to ja was tylko przez bramę przeprowadzę i zostawię was samych.-ucieszyłam, się bardzo.! Oficjalnie stwierdzam, że nienawidzę Davida. Przeszliśmy przez bramę, musiałam parę razy zamrugać, bo te światło mnie na moment oślepiło. Znowu tez cudowny widok, ogromne łąki z najróżniejszymi kwiatami kolorowe domki wróżek letnich a na horyzoncie potężny, ale już rozwalający się pałac wróżek zimowych. Na górce nieco bliżej było ogromne drzewo, a obok niego wysoki kamienisty budynek z mnóstwem okien, czyli Akademia Avalońska. 
-Co to za drzewo.? -zapytałam Jasa. 
-Wszystko ci opowiem jak dojdziemy do niego, bo właśnie tam mamy przygotowany em.. piknik.- uśmiechnął się a ja dałam mu buziaka w policzek, nie wiem co on ma takiego w sobie, że rozmawialiśmy ze sobą zaledwie 3 dni a ja myślałam, że znamy się od urodzenia. Właściwie to znamy się od urodzenia tylko ja tego nie pamiętam, a dla niego to były `najlepsze chwile w życiu`.
-Za co to.? - i znów ten uśmiech...
-Za to, że się postarałeś.
-A skąd wiesz, jeszcze tego nie widziałaś, może to bd tylko jakieś stary podarty koc i tyle.?
-Nie, na pewno nie. Ty taki nie jesteś.- powiedziałam i na tym nasza rozmowa się skończyła. Na początku bałam się, co powiem rodzicom, ale okazało się, że rodzice mają 25 rocznice ślubu i jadą na `romantyczny weekend` zostawili mi trochę pieniędzy i jedzenie i pojechali. Jasper uparł rękę na moim ramieniu i mówił mi gdzie mam iść, bo on oczywiście musi iść za mną a nie przede mną. Mijaliśmy kolorowe domki, myślałam, że tu będą tłumy wróżek a po drodze spotkaliśmy może dwie, albo trzy, które miały luźne sukienki z tego materiału co wszyscy. Drzewo pod którym Jas zorganizował ten `piknik` było na prawdę ogromne.! Pod jego koroną był rozłożony niebieski koc, i trzy poduszki, był tam też wiklinowy koszyk, w który jak myślę znajdują się owoce. Wszystko tworzyło taką piękną atmosferę, było... romantycznie. Nie wiedziałam czy to dobrze, czy źle, ale podobało mi się tu. Zauważyłam, że drzewo nie ma zielonych liści, tylko niebieskie i żółte, za drzewem rozciągały się łąki, ogromne łąki, z drugiej strony kolorowe dachy.
-Pięknie tu.- powiedziałam z zachwytem.
-Wiem, to moje ulubione miejsce w całym Avalonie. Siadaj- powiedział i pokazał ręką miejsce obok niego usiadam a on objął mnie, patrzył na mnie niebieskimi oczami, miały kolor morza, czystego, i pięknego morza, zbliżył do mnie głowę, a ja się nie odsunęłam.
-Nawet nie wiesz ile czekałem na tą chwilę.- powiedział uśmiechnął się, i pocałował mnie. To było zupełnie coś innego niż z Xsawierem, Jas  robił to dużo namiętniej niż on. Kiedy uznał, że jak na razie tyle mu wystarczy odsunął się ode mnie i przytulił...
_________________________________
Info: zawieszam na około 2 tygodnie powód: wakacje w Grecjii.! 
no to na razie.

czwartek, 21 lipca 2011

04.

-Cześć skarbie- powiedział do mnie Xsaw przed moim domem następnego dnia. Nie pytałam jeszcze Jaspera  czy mogę mu powiedzieć, ale nawet jeśli mi nie pozwoli to i tak mu powiem, w końcu jesteśmy parą. Rano miałam świetny humor nie wiem czemu, no może dlatego, że pierwszy płatek opadł i za niedługo nie będę miała z nimi problemu, albo może dlatego, że na rano na poduszce obok mnie leżał bukiet polnych kwiatów. Obok była kartka `Jak się spało piękna, musimy się dziś spotkać, powiem ci też o złych stronach bycia wróżką. A i jak byś jeszcze nie wiedziała  to weekend spędzamy w Avalonie... `. Fajnie, że mogę z nim porozmawiać o wszystkim. Wczoraj rozmawialiśmy ponad 3 godziny poczułam się tak jakbyśmy się przyjaźnili dużo wcześniej. Tak więc dzisiaj założyłam już normalną bluzkę, bo już umiem obwiązać tak płatki, że prawie ich nie widać. Z jednej strony cieszę się, że już opadają, ale z drugiej to szkoda bo są na prawdę piękne, w środku granatowe a na końcach białe i pachną cudownie!
-Cześć, czemu po mnie wczoraj nie przyjechałeś, nawet nie zadzwoniłeś.!- nic mi nie odpowiedział. Patrzył tylko na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami, uśmiechnął się przepraszająco, nienawidzę tego spojrzenia zawsze na mnie działa, zrobił krok w moją stronę, jedną rękę położył na mojej talii, drugą bawił się moimi włosami. Przyciągnęłam go do siebie i pocałowałam.
-Każdy ma swoje tajemnice- powiedział z dziwnym uśmiechem, a może Jasper sam mu powiedział, nie nie możliwe, oni się nie lubili, chodzili do jednej klasy, mimo tego że Jas był rok starszy mieli razem 4 lekcje w tygodniu i na każdej z nich rywalizowali, nie rozumiałam tego...- Ty też mi nie powiedziałaś, że na zakupy jedzie z wami też Jasper- ohh, oczywiście musiał rozmawiać z Sel. w końcu oni też się przyjaźnili od 2 klasy.
-Dobra nie ważne, jedziemy bo się spóźnimy.
-Nie powiedziałaś mi też, że wczoraj to on podwiózł cię do szkoły.
-Nie było cię, gdyby nie Jasper spóźniłabym się do szkoły.
-Dobrze, dobrze. Wsiadaj- otworzył mi drzwi,a ja szybko zajęłam miejsce. Droga minęła szybko i bez rozmów, nie za często rozmawialiśmy w samochodzie. Najlepiej nam się rozmawiało u mnie w pokoju, leżeliśmy wtedy obok siebie i potrafiliśmy rozmawiać godzinami.- No to jak co robimy dzisiaj.?-nie wiedziałam co mu powiedzieć ... Jeszcze nie wiem co mogę mu powiedzieć a co nie.
-Zajęta jestem, przepraszam.
-Weekend.? 
-Nie mogę.. - uśmiechnęłam się tylko przepraszająco wzięłam go za rękę i poszłam przed siebie. Fakt mieliśmy tylko jedną lekcję razem, ale przynajmniej nasz szafki były obok siebie. Otworzyłam swoją, a w środku kolejny polny bukiet z karteczką. `To jak gotowa na Avalon.? Mnie dzisiaj w szkole nie będzie, Monic poprosiła żeby coś dla Ciebie przygotował. Xsawierowi lepiej na razie nie mów, uzgodnimy to z Davidem. Trzymaj się piękna. Przyjdź za dom jak będziesz gotowa, będę czekał. Jas. `. szybko schowałam ją do kieszeni wzięłam potrzebne książki i odwróciłam się do Xsawiera. 
-No to jak kochanie idziemy na naszą jedyną wspólną lekcję.?-skinął głową więc poszłam przodem, nagle złapał mnie za rękę i wciągnął w jakąś szczelinę między szafkami. Patrzył na mnie znowu tym swoim hipnotyzującym wzrokiem, przyciągnął mnie bliżej, przyległam do niego całym ciałem, żałując, że nie możemy być jeszcze bliżej.
-Kocham Cię.- powiedział i pocałował mnie, zawsze był wobec mnie delikatny. Uwielbiam smak jego ust.
-Wiem.- odpowiedziałam i wcisnęłam na jego usta jeszcze jeden szybki pocałunek.
______________________
Tak więc to tyle ..
Mam nadzieje, że się wam podoba. ;d 
tylko najbardziej mnie denerwuję to że mam ponad 100 wejśc a tylko po 3 komentarze.! ej no ludzie.! ; p 

wtorek, 19 lipca 2011

03.

Rano wstałam, mając nadzieję, że wczorajszy dzień był tylko snem, niestety ten cały "kwiat" dalej był na moich plecach. Wyglądał pięknie, ale był strasznie kłopotliwy. Próbowałam go owinąć tym materiałem od Jaspera, ale coś mi to nie wychodziło..więc wzięłam chustkę, którą kupiła mi Sel. na urodziny 2 miesiące temu. Postanowiłam założyć coś luźnego, niestety tylko to znalazłam. Byłam już gotowa, a Xsawiera nie było, postanowiłam iść powoli w stronę szkoły, niestety pech chciał, że akurat mijał mnie Jasper.
-Cześć piękna, jak tam kwiat.?- zapytał zatrzymując się obok mnie.
-Dobrze. - odparłam z grymasem.
-Podrzucić cię, za 4 minuty jest dzwonek, czyżby książę zapomniał przyjechać po swoją księżniczkę białym BMW.
-Na to wygląda, że chyba tak- ciekawe czemu nie przyjechał.. może coś się stało, nie wierzę że zapomniał, wozi mnie przecież odkąd jesteśmy razem..
-Czy zatem czarny charakter, może podwieść piękną księżniczkę prosto pod sale tortur.?- powiedział i zaśmiał się, ja tylko się uśmiechnęłam
-W sumie czemu nie.?- weszłam do auta, za chwilę już byłam pod szkołą- No to jak dzisiaj Avalon po szkole.?- oo.. zupełnie zapomniałam, Xsaw chciał mnie dzisiaj gdzieś zabrać..
-A jeżeli nie mogę to co.?
-To musisz porzucić swojego księcia i zaufać mi, za twoim domem w lesie o 18 okee.?- zabrzmiało to trochę dziwnie, uniosłam jedną brew i popatrzyłam ze zdziwniem.- Nie patrz tak, noo.! Za twoim domem jest brama prowadząca do Avalonu.!
-No nie wiem.
-Chcesz się czegoś dowiedzieć czy nie, Jaśmina i David chcieliby z Tobą porozmawiać, wyjaśnić to wszystko.
-Dobrze, zgoda będę.
                                                           *** 
Ledwo przekroczyłam rząd pierwszych drzew, Jasper znalazł się u mojego boku.
-Witaj.- powiedział i zgiął się w pół, następnie wskazał kierunek, w którym mam się udać.-Idź cały czas prosto.
-Nie możesz iść przodem.?
-Nie mogę, masz wyższą rangę niż ja, takie zasady..- ale jaką rangę.? nie mam pojęcia o co mu chodziło..co miałam zrobić, szłam. Po jakichś 2 minutach doszliśmy do ogromnego drzewa które, otaczało dookoła dużo ludzi, dziwnie ubranych tylko w spodenki z dziwnego materiału, chyba tego samego, który dał mi Jasper, przepasani byli sznurkiem i tyle żadnych butów..poczułam się dziwnie bo miałam na sobie grubą warstwę ciuchów.
-To tutaj.- powiedział po czym dał znak innym żeby powychodzili z zadrzew. -To jest Lucy Swell- wszyscy kłaniali mi się, i mówili, że miło im jest mnie powitać w Avalonie- Dobrze możecie otworzyć już bramę- niejaki Shar najlepszy przyjaciel Jaspera powiedział coś do kory drzewa i z jego środka wyłonił się łuk porośnięty pięknymi kwiatami, z którego wyszły się 2 osoby mężczyzna miał długi płaszcz, czarne włosy i był bardzo wyskoki, kobieta miała niebieską sukienkę, warkocz z brązowych włosów na których widoczne były blond pasemka.
-Witamy w Avalonie, Lucy- powiedziała do mnie kobieta, nagle zauważyłam, że wszyscy zgięli się w pół i nie patrzyli na nich- Jestem Monic, siostra Jamisona, czyli jak dla Ciebie Jaspera. Proszę chodź za mną i Davidem.
-Teraz powinnaś mi się ukłonić- zchyliłam tylko głowę- Rozumiem, że jesteś nowa powiedziałem to tylko po to żebyś wiedziała, że wróżką z wyższą rangą należy się kłaniać.
-David!- wydarła się na niego Monic- chodź Lucy- podała mi rękę, którą bez namysłu chwyciłam i poszłam za nią. Tam jest pięknie wszędzie mnóstwo kwiatów i kolorów. Monic zaprowadziła mnie do Akademii Avalońskiej, pokazał mi co i gdzie mówiła też o tym, że moi rodzice to na prawdę nie moi rodzice, wiedziałam o tym. Jak miałam około 7 lat tata wytłumaczył mi wszytko, że znalazł mnie pod drzwiami i postanowili mnie zabrać. Monic powiedziała mi też, że to oni mnie tam podrzucili, byłam w szoku jak ona to określiła byłam ich "łącznikiem" dzięki mnie mogli poznać kulturę ludzką nasz zwyczaje itd. Teraz jestem uprzywilejowaną Preparatorką, czyli inaczej wróżką jesienną, nazwa pochodzi z od tego, że przygotowywujemy różne mikstury i opiekujemy się roślinami. Rozmawiałyśmy długo, ona powiedziała mi hm.. myślę, że powiedziała mi tyle ile powinnam wiedzieć, przynajmniej jak na razie. Monic przy wyjściu z Akademii oddała mnie w ręce Davida. 
-I jak tam .? 
-Dobrze, chyba. Interesuje mnie jeszcze tylko jedno. Dlaczego mówicie tutaj do Jaspera, Jamison .?
-Jamison to jego prawdziwe imię, zmienił je na Jasper gdy zaczął chodzić do szkoły.
-A właściwie, to czemu zaczął.? Przecież chyba wróżki nie muszą się uczyć.
-Tak ale on podjął misję. Musi cię chronić, w sumie to była nudna praca, ale teraz gdy już kwitniesz trolle mogą zaatakować w każdej chwili. - nie chciałam wiedzieć, już nic więcej. Gdy przeszłam z powrotem i zniknęłam, a właściwie zniknęliśmy z oczu wartowników usiadłam na ziemi wskazałam Jasperowi miejsce obok mnie.
-Jesteś prawie tak jak mój anioł stróż czy coś w tym rodzaju.?
-No nawet lepiej niż anioł, wróżek stróż- uśmiechnęłam się.-Kiedyś się przyjaźniliśmy, całe dnie spędzaliśmy razem.
-Słucham .? - zapytałam z niedowierzaniem. 
-No tak, ty nic nie pamiętasz bo to było dawno i dużo razy po tym dostawałaś eliksir zapomnienia. Byłaś na prawdę urocza jako maluch, w sumie to dalej jesteś.- powiedział i objął mnie ramieniem, nie wiem czemu się nie wyrwałam, nawet oparłam głowę o jego ramię...


___________________________
No to by było na tyle . ; d  Naraziee. ;* 

poniedziałek, 18 lipca 2011

02.

Weszłam do domu, wzięłam prysznic. Nie mam pojęcia w co się ubrać.. w co myśmy się wpakowały.. w sumie Jasper nie jest taki zły, ale jakby się nad tym zastanowić nic o Nim nie wiemy, Ahhh dobra co będzie to będzie. Zjadłam obiad. Ubrałam się w to co znalazłam w szafie we włosy tylko wtarłam trochę pianki i już byłam gotowa, i właśnie w tym momencie zadzwonił dzwonek, zdziwiłam się bo Jasper miał  przyjechać dopiero za 20 minut.Otwarłam mu drzwi.
-Cześć.- powiedziałam
-Witaj piękna. Gotowa.?
-Tak.- wsiedliśmy do jego Mercedesa-Benza strasznie mnie śmieszą te drzwi .;) w ogóle nie rozmawialiśmy,zatrzymał się pod domem Sel równo o 17:30 była już gotowa,  miała na sobie to.. Zawsze miała takie świetne ciuchy, bo jej rodzice mieli kupę kasy, którą oczywiście przypisał jej sąd po ich śmierci.
-Siemaa.!- krzyknęła gdy weszła do auta.
-Cześć, nie podniecaj się tak, to tylko zakupy.- zgasił ją Jasper .
-Tak, ale to zakupy z moją najlepszą przyjaciółka i do tego mam 115 $- ja nie mogę i z czego ona się tak cieszy. I tak ma wszystko co trzeba.
-Dobra, jedź już.!- rozkazałam Jasperowi.
-Dobrze piękna.
-Nie mów tak do mnie.!
-Czemu nie.? mnie by się podobało jakby chłopak tak do mnie mówił- wtrąciła się Sel.
- Tak, tylko tak się składa, że mam chłopaka.;)
-Dobrze, już dobrze jedziemy.!- muszę przyznać, że Jasper to hm.. szaleniec.! No ale to nawet fajne, dogra , która mi zajmuje około 15 minut jemu zaledwie niecałe 8 minut.
-No to gdzie idziemy najpierw moje panie.?
-Do New Yorkera.!- wydarła się Sel, nie wiem co jej odbija zawsze jest taka cicha, a przy nim zachowuje się jak wariatka.
-Tak Sel do New Yorkera, ale się tak nie drzyj bardzo cię proszę.
-Dobra.- odpowiedziała mi z grymasem. Weszliśmy po schodach na 1 piętro, w NY było dużo ludzi, ale od razu zauważyłam cel mojej podróży, czarno-łososiowe jeansy wisiały wprost na przeciw mnie.
-Ja biorę te spodnie i tą bluzkę i idę do przebieralni- powiedziałam .
-To ja pójdę z Tobą będę pilnował, żeby nikt cię nie podglądał.- dodał z uśmiechem, zabrzmiało to troche dwu znacznie.
-Ahaa.. okee- odparłam totalnie zszokowana.Poszłam, a on  za mną. Chciałam mu powiedzieć, że ma zostać z Sel, ale jakoś nie mogłam... Weszłam do przebieralni, Jasper stanął przed jej drzwiami . Ściągnęłam bluzkę i ledwo powstrzymałam krzyk, na moich placach wyrosły skrzydła o co ty kurde chodzi. Zawróciło mi się w głowie. Jasper usłyszał jak upadam na podłogę, wszedł do przebieralni jakby to coś na moich plecach to nic.
- Czyli już wiesz, tak myślałem że to będzie dzisiaj w końcu jesteś wróżką jesienną, one zakwitają tylko jesienią.
-Że co proszę.?! Skąd ty o tym wiesz i  skąd wiesz że to coś to kwiat.?!- co się tutaj dzieje.? totalnie tego wszystkiego nie ogarniam.
-Dobrze, powiem ci wszystko co wiem, ale nie tu. Powiemy Sel, że się źle poczułaś i muszę cię odwieść oke.?
-Okee.
                                                                                    ***
- Od czego by tu zacząć więc jesteś wróżką jesienną, to co jest na twoich plecach to kwiat, nie jesteś człowiekiem, jesteś rośliną. Wykiełkowałaś się  w Avalonie, mieście wróżek, z resztą co ja ci to  będę wyjaśniał. Na jutro jesteśmy umówienie z Rickiem wróżką zimową on ci wszystko wyjaśni.- wytłumaczył mi Jasper w czasie powrotu do mojego domu, po odwiezieniu Sel.
-A co ja mam teraz do cholery zrobić z tym czymś .?!
-Nie denerwuj się tak piękna, ten kwiat jest cudowny. Jesteś sama w domu.?- zapytał z uśmiechem
- Tak rodzice wracają dopiero za 2 godziny.
-To dobrze pokażę ci co i jak.
- A skąd wiesz, że ja cię w ogóle wpuszczę.?
- Wiem.- dobra, to było jasne, pewnie że go wpuszczę bo w końcu jak na razie to jedyny człowiek, któey może mi coś powiedzieć o tym "kwiecie".
-Dobra, jak go mam ukryć do szkoły, panie 'wszystko wiem' .?
-Te.! tylko nie panie 'wszystko wiem'! Masz tym go obwiąż- powiedział i rzucił w moją stronę dziwny materiał- ale jak tylko będziesz mogła daj kwiatu pooddychać, w sumie to tyle nic trudnego.
-No to może dla Ciebie, ile razy już zakwiatłeś.?- Jasper wybuchnął śmiechem- no co.?!
-Zakwitanie to rola dziewczyn, my produkujemy tylko taki pył, ja jestem wróżką wiosenną, ale pył produkuje zawsze kiedy jest blisko mnie czyjś kwiat, o patrz- pokazał mi swoje ręce, które były całe pokryte złotym pyłkiem.- dobrze, to ja już pójdę- zaczął kierować się w stronę drzwi
-Zaczekaj!- krzyknęłam za nim- dziękuję.
-Nie ma za co piękna- powiedział, pocałował mnie w policzek i wyszedł.
___________________________________
No to by było na tyle, nn rozdział - wizyta w Avalonie . ; *